Członek kierownictwa Hamasu Chalil Al-Hajja powiedział agencji AP, że jego ugrupowanie mogłoby zawrzeć kilkuletni rozejm z Izraelem w zamian za rozwiązanie dwupaństwowe oraz zgodę Izraela na powrót w jego granice potomków uchodźców z czasu wojny z 1948 roku.
“Dlaczego miałbym zwalniać więźniów, jeżeli nie mamy pewności, że wojna się skończy?” – zapytał Al Hajja. Zagroził też siłom, mogącym stacjonować wokół tymczasowego mola, które USA chcą zbudować w Strefie Gazy, a które ma służyć dostawom pomocy humanitarnej drogą morską. “Kategorycznie odrzucamy jakąkolwiek niepalestyńską obecność w Gazie, czy to na morzu, czy na lądzie i będziemy traktować każde wojsko, izraelskie czy nie, jako okupanta” – powiedział.
Al-Hajja dodał, że Hamas nie żałuje zeszłorocznej napaści na Izrael, pomimo że przyniosła zniszczenia w Strefie Gazy i straty wśród ludności cywilnej. Zaprzeczył – wbrew, jak podkreśla agencja AP, przytłaczającym dowodom – informacjom, że Hamas w trakcie ataku masowo mordował izraelskich cywilów. Jego zdaniem operacja odniosła sukces, polegający na skoncentrowaniu uwagi świata na sprawie palestyńskiej.
Kwestia granic ewentualnego palestyńskiego państwa oraz zgody Izraela na wpuszczenie do kraju rzeszy potomków dawnych mieszkańców, którzy w 1948 roku opuścili wchodzące w skład Izraela ziemie, są kością niezgody między oboma narodami. Granica, jaką Izrael miał przed wojną sześciodniową w 1967 roku jest z punktu widzenia Izraela niemożliwa do realnej obrony przed militarnym atakiem.
Uchodźcy, o których mówił Al-Hajja to potomkowie grupy liczącej ok. 700 tys. osób, które uciekły lub zostały do ucieczki zmuszone, kiedy w 1948 roku państwa arabskie zaatakowały Izrael; konflikt ten, nazywany przez Izraelczyków “wojną o niepodległość”, a przez Arabów “katastrofą” przegrały państwa arabskie. Potomkowie ówczesnych uchodźców to 6-7,2 mln osób. Izrael ma obecnie niespełna 9,8 mln mieszkańców, z czego około 21 proc. stanowi ludność arabska i muzułmańska.