Przed jednym z amerykańskich sądów trwa proces Gwyneth Paltrow. Słynną aktorkę oskarżono o to, że spowodowała wypadek na nartach i uciekła z jego miejsca.
Zdarzenie miało miejsce w 2016 roku w ekskluzywnym kurorcie Deer ValleyResort w Utah. Paltrow zderzyła się na stoku z emerytowanym okulistą Terrym Sandersonem. Mężczyzna twierdzi, że na skutek wypadku doznał trwałego uszkodzenia mózgu, miał 4 złamane żebra i trwale oszpeconą twarz. Twierdzi, że po wypadku Paltrow wstała i pojechała dalej, a jej instruktor narciarstwa oskarżył go o to, że to on spowodował wypadek, mimo tego, że go nie widział. Paltrow twierdzi, że to on wjechał w nią, a ona sama została na miejscu do momentu, w którym jej instruktor pozwolił jej jechać dalej.
Mężczyzna początkowo pozwał nie tylko Paltrow, ale także właścicieli kurortu i jej instruktora. Domagał się 3,1 miliona dolarów odszkodowania. Sędzia jednak się na to nie zgodził, więc ostatecznie pozwał tylko aktorkę, a wysokość odszkodowania, które chce od niej uzyskać, zmalała do 300 tysięcy dolarów. Paltrow w odpowiedzi pozwała jego, domaga się symbolicznego dolara odszkodowania.
Proces zaczął się już trzy dni temu. W jego trakcie specjalista od neurofizjologii dr Richard Boehme zeznał, że Sanderson uderzył głową o ziemię, co spowodowało silny wstrząs mózgu, którego efekty odczuwa do dzisiaj. Dodał, że po zapoznaniu się z jego dokumentacją medyczną jest zdania, że nie mógłby odnieść takich obrażeń, jakie odniósł, gdyby to on wjechał w Paltrow a nie odwrotnie. Jego zdaniem połamał sobie żebra nie na skutek uderzenia, a z powodu upadku na ziemię.
Sama aktorka prawdopodobnie jeszcze dzisiaj złoży swoje zeznania. Wcześniej jej prawnicy przynieśli na salę poczęstunek dla uczestników procesu, ale po sprzeciwie prawników Sandersona sędzia zakazał jego podania.