Gigantyczne pieniądze dla trenera reprezentacji Polski. Wiadomo, ile zarobił Wiadomości sportowe z kraju i świata

Gigantyczne pieniądze dla trenera reprezentacji Polski. Wiadomo, ile zarobił

O takich pieniądzach wielu z nas może wyłącznie pomarzyć. Jak przypomniał przed mistrzostwami świata “France Football”, a o czym polskie media informowały od początku kadencji trenera, miesięcznie Czesław Michniewicz ma zarabiać blisko 200 tys. zł. Jak łatwo policzyć, w ciągu dziesięciu miesięcy jego pracy, na konto selekcjonera wpłynęło prawie 2 miliony złotych. To nie wszystkim się jednak podoba. Zresztą nie chodzi wyłącznie o zarobki trenera.

Czy trener Czesław Michniewicz poprowadzi naszą kadrę w trakcie eliminacji Mistrzostw Europy? To pytanie zadają sobie chyba wszyscy fani piłki nożnej w Polsce. Choć mecz z Francją mógł się podobać, a Polska osiągnęła niemały sukces, po 36 latach wychodząc z grupy podczas mundialu, defensywna gra z Meksykiem i przede wszystkim z Argentyną irytowała wielu kibiców. Także czołowi piłkarze naszej reprezentacji nie kryli zażenowania taktyką trenera i narzekali na styl gry. Co więcej, kapitan Robert Lewandowski zasugerował nawet, że pod znakiem zapytania stoją jego dalsze występy w kadrze, jeżeli nie dojdzie do zmiany podejścia. Choć o zwolnieniu trenera dyplomatycznie nie wspomniał, jego słowa po meczu zostały tak odebrane.

Dodatkowo w mediosferze zaczęły pojawiać się informację o rzekomej kłótni sztabu z zawodnikami dotyczącej podziału pieniędzy z premii, jaką zespół miał otrzymać za wyjście z grupy. Kwoty, które zaczęły pojawiać się w mediach zwalały z nóg. Wirtualna Polska zasugerowała nawet, że premier Mateusz Morawiecki miał obiecać zespołowi nawet 30 milionów złotych za sukces. Dodatkowo premię przewidywało także PZPN. Choć rzecznik rządu zaprzeczył tym spekulacjom, mówiąc, że rząd przewiduje dodatkowe pieniądze “na piłkę”, ale chodzi o szkolenie młodzieży, w przestrzeni publicznej pojawiło się nagranie, na którym premier mówi o “wielkiej nagrodzie” dla piłkarzy. Ostatecznie premier zdementował te informacje i napisał na Facebooku wprost, że “nie będzie rządowych środków na premie dla piłkarzy”.

Co ciekawe, pieniądze, których ostatecznie nie będzie, miały według niektórych dziennikarzy, stać się przedmiotem sporu między Michniewiczem i drużyną. Jak sugerują niektórzy z nich, na przedmeczowej odprawie przed spotkaniem z Francją miało dojść do “dzielenia” tych środków. Niemiecko-szwajcarski polskojęzyczny portal Onet.pl opisał nawet kulisty tej sprawy:

“Według naszych informacji Michniewicz powiadomił piłkarzy, że zgodnie z umową 10 mln zł z całej kwoty zostanie przeznaczone dla ludzi ze sztabu. Wtedy zaprotestował Lewandowski, stwierdzając, że ustalenia między nimi były inne – dla sztabu miało iść tylko 5 mln zł. Nie wiemy, w jaki sposób spór został rozstrzygnięty, ale trudno zakładać, że wpłynął korzystnie na relacje trenera z przynajmniej kilkoma liderami kadry.” – czytamy na portalu.

A o tym, że relacje są napięte najlepiej świadczą pomeczowe wypowiedzi Lewandowskiego czy Zielińskiego oraz zachowanie samego Michniewicza, który po meczu na pytania dziennikarzy odpowiadał dość obcesowo.

Losy trenera wiszą na włosku, nie są jednak przesądzone, ponieważ stoi za nim część kibiców, którzy doceniają awans do 1/8 finału mundialu oraz szef PZPN Cezary Kulesza.

Ten ostatni ma jednak dość komfortową sytuację, bo jak zaznacza, w kontrakcie selekcjonera na 90 proc. nie ma mowy o tym, że po “sukcesie na mundialu”, umowa ulega automatycznemu przedłużeniu. Dlaczego prezes nie jest pewien tego na 100 proc.? To już pytanie do prezesa. Jeżeli jednak zdecyduje się on na odwołanie Michniewicza, to w przeciwieństwie do wielu wcześniejszych przypadków, nie będzie musiał płacić my żadnej odprawy, bo umowa (o ile nie została oczywiście automatycznie przedłużona, czego nie wiemy na 10 proc.) wygasa z końcem roku.

Czy tak się stanie przekonamy się zapewne niebawem. Warto jednak zobaczyć, że mimo potężnych zarobków Michniewicz, nie kosztuje PZPN “zbyt dużo”, jak na współczesne realia. Co oczywiście może być argumentem za jego pozostaniem na stanowisku. Według “France Football” pod względem zarobków plasował się dopiero na 25 miejscu pośród wszystkich selekcjonerów 32 reprezentacji biorących udział w Mistrzostwach Świata. Co więcej, jego poprzednik Paulo Sousa zarabiał w Polsce ponad 300 tys. złotych miesięcznie, czyli o 100 tys. więcej niż Michniewicz i trudno ocenić, czy obecnie któryś z selekcjonerów zgodziłby się na pracę za pieniądze niższe, niż dostaje Michniewicz. A że dla zwykłych Polaków to są kwoty,  o jakich nawet nie śnią, to już zupełnie inna kwestia.

 

Źródło: Autor: pf
Fot.

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij