Krause stracił miejsce do prezentacji swoich prac po tym, jak na swoim prywatnym koncie na Facebooku wyraził poparcie dla prawicowej partii Alternative fur Deutschland (AfD). Skrytykował również kryzys imigracyjny pisząc, że przybywający do Niemiec imigranci robią to nielegalnie i niedługo Niemcy będą mniejszością we własnym państwie.
Nie spodobało się to właścicielowi galerii Christianowi Seyde. Krause miał w jego galerii mieć kolejną wystawę w październiku. Seyde zdecydował jednak, że do tej wystawy nie dojdzie, pomimo tego, że Krause zdążył już przygotować obrazy. Ani do żadnej kolejnej. Portalowi mdr.de powiedział, że nie chce popierać poglądów malarza, a pozwolenie mu na wystawę byłoby temu równe. Krause nie ma jednak zamiaru się tym przejmować. Twierdzi, że popiera legalnie działającą partię, której przedstawiciele zasiadają w Bundestagu. I że niczym się w tym nie różni od większości mieszkańców Saksonii – landu, w którym poparcie dla AfD jest rekordowo wysokie.
Decyzja Seyde wywołała falę krytyki ze strony niemieckiej prawicy. Zwracano uwagę, że jego tłumaczenie, że prowadzi prywatną galerię i ma prawo wystawiać kogo zechce jest hipokryzją – bo gdyby to, co spotkało Krausego, stało się np. lesbijce wierzącej w światowy komunizm, to lewicowe media nie zostawiłyby na właścicielu suchej nitki.
Często zwraca się też uwagę, że właściciel galerii nie potrafi odróżnić dzieła od osoby artysty (co krytycy często powtarzają w wypadku artystów, którzy popierają zbrodnicze socjalistyczne reżimy). Nie brak, oczywiście, nawiązań do nazistów palących książki i obrazy tylko dlatego, że uznali ich autorów za podludzi.
Wiktor Młynarz, za news.artnet.com