Francuzi chcą opodatkować amerykańskich gigantów internetowych. Amerykanie odpowiedzieli karnymi cłami.
W lipcu zeszłego roku francuski parlament przyjął ustawę o podatku cyfrowym. Zgodnie z nią firmy internetowe, których przychody przekroczyły 25 milionów euro we Francji i 750 milionów na całym świecie miały zapłacić podatek w wysokości 3%.
W praktyce ustawa ta uderzała niemal wyłącznie w amerykańskie firmy, takie jak Amazon, Facebook czy Google. Amerykanie argumentowali, że firmy te działają na terytorium USA i tam płacą podatki, więc nakładanie na nich kolejnych obciążeń przez Francję nie jest sprawiedliwe. Donald Trump ostrzegł, że w ramach zemsty Biały Dom nałoży specjalny podatek na francuskie wina eksportowane do USA. W grudniu zapowiedziano za to wprowadzenie zaporowych ceł, o wysokości nawet 100%, na 63 towary importowane z Francji, takie jak żywność, kosmetyki czy alkohol. Miały zacząć obowiązywać od 2020 roku, ale w styczniu francuski minister gospodarki i finansów ogłosił, że obie strony określiły wstępne ramy porozumienia w sprawie podatku cyfrowego. Francja zawiesiła jego pobieranie do grudnia 2020 a USA nie objęły ich towarów cłami. Miało to dać czas na dogadanie szczegółów.
Negocjacje chyba jednak nic nie dały. W sobotę Biały Dom ogłosił bowiem, że w związku z podatkiem cyfrowym francuskie towary – w tym kosmetyki i torebki – o wartości 1,3 miliarda dolarów zostaną obłożone 25% cłem.
Co ciekawe decyzja Trumpa w tej sprawie wydaje się cieszyć poparciem obu partii. Przewodniczący senackiej komisji finansów, republikanin Chuck Grassley, wydał w tej sprawie wspólne oświadczenie ze swoim demokratycznym zastępcą, senatorem Ronem Wydenem. „Cła retaliacyjne nie są idealnym rozwiązaniem ale fakt, że francuski rząd odmówił wycofania się z jednostronnego nałożenia niesprawiedliwego podatku na amerykańskie firmy nie pozostawił naszemu rządowi wyboru” – napisali.