Dwa francuskie śmigłowce, które rozbiły się w poniedziałek w Mali, nie zostały ostrzelane przez dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS) – poinformował w piątek na antenie radia RFI szef sztabu generalnego sił zbrojnych Francji generał Francois Lecointre.
Dodał również, że Francja nie ma zamiaru wycofywać się z Mali, ale potrzebuje większego wsparcia ze strony sojuszników.
W czwartek amerykański ośrodek SITE, zajmujący się monitorowaniem organizacji ekstremistycznych w mediach, podał, że radykalne sunnickie ugrupowanie zbrojne IS wzięło na siebie odpowiedzialność za katastrofę.
Grupa o nazwie Zachodnioafrykańska Prowincja Państwa Islamskiego (ISWAP) poinformowała, że śmigłowce zderzyły się, gdy jeden z nich wycofywał się pod ostrzałem myśliwców ISWAP. Organizacja nie przedstawiła na to jednak żadnych dowodów – podkreślił SITE. ISWAP powstało w wyniku rozłamu w dżihadystycznej organizacji Boko Haram, która złożyła przysięgę wierności IS.
W poniedziałek wieczorem śmigłowiec bojowy typu Tigre oraz śmigłowiec transportowo-bojowy typu Cougar zderzyły się w Liptako w regionie Menaka we wschodnim Mali. Do katastrofy doszło w ramach zakrojonej na szeroką skalę operacji Barkhane przeciwko dżihadystom, związanym z Państwem Islamskim i Al-Kaidą, w której bierze udział 4500 żołnierzy w Sahelu.
Od czasu interwencji Francji w Mali od 2013 roku zginęło tam według różnych źródeł od 38 do 44 francuskich żołnierzy.