Kończąc swoją wizytę na Węgrzech, Franciszek wezwał ich do tego, by przyjmowali więcej imigrantów. Odniósł się także do wojny na Ukrainie.
Węgry, państwo graniczne UE, walczą od dłuższego czasu z nawałą nielegalnych imigrantów z kierunku Serbii. Tamtejsza granica, przez którą przebiega zachodniobałkańsi szlak migracyjny, jest silnie umocniona, a służby graniczne aktywnie walczą z przemytnikami ludzi. Rząd Orbana sprzeciwia się także unijnym planom wprowadzenia przymusu przyjmowania nielegalnych imigrantów.
Nie spodobało się to Franciszkowi. Na mszy świętej w Budapeszcie, w której wzięło udział ok. 100 tysięcy osób, powiedział, że „to smutne i bolesne”, że drzwi Węgier są zamknięte dla osób „które nie są jak my”. Wezwał wszystkich – w tym „tych, którzy mają odpowiedzialność polityczną i społeczną” – do większej odpowiedzialności. Franciszek nie ukrywa, że jest zwolennikiem nielegalnej imigracji. Chwalił się nawet przyjęciem nielegalnych imigrantów do Watykanu, jednak włoskie media odkryły, że nigdy ich tak naprawdę nie wpuszczono za mury miasta i zostali w ośrodkach w Rzymie.
Franciszek nawiązał też do rosyjskiej agresji na Ukrainę. Stwierdził, że modli się za „nękanych mieszkańców Ukrainy i mieszkańców Rosji” i o „przyszłość nadziei, a nie wojny”. Na pokładzie samolotu, którym wracał do Watykanu, powiedział, że Watykan jest zaangażowany w misję pokojową, której celem jest zakończenie tej wojny, ale na razie nie mógł zdradzić szczegółów. Stwierdził też, że Watykan jest gotowy pomóc w powrocie ukraińskich dzieci, które zostały porwane przez Rosjan. Dodał, że rozmawiał o wojnie z Orbanem i z przedstawicielem rosyjskiego kościoła prawosławnego.