Wiadomości sportowe z kraju i świata

Finał Pucharu Polski w cieniu decyzji Trzaskowskiego. „To powinno być święto piłki i kibiców”

Decyzją prezydenta Warszawy kibice, którzy chcieli obejrzeć finał Pucharu Polski z trybun, nie mogli wnieść na stadion Narodowy większych flag. W konsekwencji, tuż przed meczem oglądaliśmy tłumy kibiców, którzy nie byli wpuszczani na stadion. „To powinno być święto piłki i kibiców. Elementem kibicowania są też oprawy – bardzo często patriotyczne” – skomentował całą sytuację minister sportu Kamil Bortniczuk.

Finałowe starcie Pucharu Polski pomiędzy Lechem Poznań, a Rakowem Częstochowa, zeszło w ostatnich dniach na dalszy plan. W centrum uwagi znalazł się prezydent stolicy Rafał Trzaskowski, który wydał zakaz wnoszenia większych flag niż 2m x 1,5 m, na jeden z najważniejszych meczów w kraju.

Na nic zdały się starania Polskiego Związku Piłki Nożnej, bo decyzja prezydenta Warszawy została podtrzymana. O zmianę stanowiska Rafała Trzaskowskiego zabiegał też sam prezes PZPN Cezary Kulesza, jednak i to nie przyniosło zamierzonego efektu.

„Polski Związek Piłki Nożnej informuje, że Samorządowe Kolegium Odwoławcze (SKO) utrzymało w mocy decyzję Prezydenta m.st. Warszawy dotyczącą niedopuszczenia przez organizatora meczu finałowego Fortuna Puchar Polski Lech Poznań – Raków Częstochowa do używania banerów lub flag o wymiarach większych niż 2m x 1,5m” – napisała polska federacja piłkarska w oficjalnym komunikacie.

Tuż przed rozpoczęciem spotkania, media społecznościowe obiegła fotografia spod stadiony Narodowego. Widać na niej tłumy kibiców, którzy – jak pisze Wojciech Wybranowski, redaktor naczelny „Głosu Wielkopolski” – nie są wpuszczani, ponieważ mają flagi klubowe i oprawy meczowe. „To dla kogo ten Puchar Polski jest rozgrywany?” – pyta dziennikarz.

Na wpis Wybranowskiego zareagował minister sportu Kamil Bortniczuk, który decyzję Trzaskowskiego określił jako „nieodpowiedzialną”. „To powinno być święto piłki i kibiców. Elementem kibicowania są też oprawy – bardzo często patriotyczne” – napisał minister. Dodał, że nieodpowiedzialne decyzje mogą to święto zepsuć, a dodatkowo sprowadzić zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. „Trzeba w tej sytuacji wyciągnąć wnioski na przyszłość” – apeluje Bortniczuk.

Tłumy przed stadionem Narodowym, to nie koniec niesportowych incydentów przed finałowym starciem. Symbolem tegorocznego najważniejszego meczu Pucharu Polski mogą stać się starcia policji z kibicami, czy paraliż komunikacyjny. Na trybunach swój sektor zapełnili sympatycy Rakowa Częstochowa, z kolei fani „Kolejorza” nie wpuszczani na stadion starli się z policją, a w ruch miał pójść gaz.

Dodatkowo policja zablokowała drogi dojazdowe do stadionu, a kibice nie mogli liczyć nawet na wskazówki od stewardów, którzy nie mieli pomocnych informacji.

Realizowanie zaleceń prezydenta stolicy doprowadziło do tego, że przed jednym z sektorów kibice walczyli z policją, a pod innymi, na kilka minut przed rozpoczęciem meczu ustawiały się długie kolejki do wejścia, a z trybun dało się słyszeć krytyczne i wulgarne przyśpiewki pod adresem Rafała Trzaskowskiego.

Swoje stanowisko, w sprawie zamieszania pod stadionem Narodowym, przedstawił prezes PZPN Cezary Kulesza. Ocenił on, że decyzja władz Warszawy powoduje więcej szkód niż pożytku. Podkreślił również, że jeśli w przyszłości miasto nie zmieni swojego stanowiska, to finał Pucharu Polski nie będzie organizowany w Warszawie.

Źródło: stefczyk.info/na podst.Twitter Autor: MS
Fot. PAP

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij