Wiele osób martwi się, że podczas wyborów prezydenckich w USA doszło do fałszerstw. Słynna organizacja pozarządowa Judical Watch wydała w tej sprawie raport.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że dzisiaj miał miejsce kolejny smutny rekord – najwięcej nowych infekcji i nowych zgonów od początku epidemii. Odnotowano niemal 25 tysięcy nowych infekcji i aż 373 nowe zgony. Zdaniem profesora Adama Antczaka, kierownika Kliniki Pulmonologii Ogólnej i Onkologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi może to być skutek protestów feministek.
„To już mogą być efekty tych niepokojów społecznych, to może być ich odzwierciedlenie” – ocenił naukowiec – „Pamiętajmy, tam dystansu nie ma. Wprawdzie protestujący mają na nosie i ustach maski, ale jeżeli krzyczymy, to transmisja zakażeń jest jeszcze większa”. Profesor podkreślił, że sytuację ratuje nieco to, że protesty odbywały się na świeżym powietrzu, ale krzyki – a tych na protestach nie brakowało – generują więcej aerozolu w którym mogą znaleźć się wirusy niż oddychanie czy normalna mowa.
Zdaniem profesora protesty stworzyły zagrożenie nie tylko dla ich uczestników. Zauważył, że większość ich uczestników to ludzie młodzi, którym nawet w wypadku złapania koronawirusa niewiele grozi, ale nie żyją oni w próżni. „Wracają do domów, do swoich rodziców, do dziadków, mają kontakt ze starszymi ludźmi” – podkreślił.