Nie milkną echa od zeszłotygodniowego wypadku Kamila Durczoka w Piotrkowie Trybunalskim. Zgodnie z ustaleniami “Super Expressu” dziennikarz na chwilę przed wypadkiem miał zakupić setkę wódki na stacji benzynowej.
– Stał w kolejce. Rozglądał się nerwowo wkoło. Kupił tak zwaną „małpkę” (butelka wódki o małej pojemności – red.) i schował ją do kieszeni w spodniach. Po wyjściu ze sklepu szedł do auta razem z młodą dziewczyną i psem. To był na pewno Kamil Durczok. Wiele osób go widziało – mówi w rozmowie z tabloidem naoczny świadek tej sytuacji.
Czy były szef “Faktów” wypił wódkę na stacji benzynowej? Tego rozmówca “SE” już nie wie, a adwokat dziennikarza Michał Zacharski nie kryje zaskoczenia z powodu ujawnienia tych informacji.
Około 30 minut po opuszczeniu stacji Durczok swoim luksusowym BMW spowodował wypadek, kiedy wjechał w pachołki ustawione na remontowanym fragmencie autostrady. Były szef “Faktów” miał mieć aż 2,6 promila w wydychanym powietrzu. Dziennikarz usłyszał dwa zarzuty: prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu i spowodowania zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym. Grozi za to aż 12 lat więzienia.