Podczas wizyty Emanuela Macrona w Waszyngtonie obaj prezydenci posadzili drzewo mające symbolizować przyjaźń pomiędzy ich narodami. Jak się okazuje drzewo to nie przetrwało kwarantanny i uschło.
Podczas swojej wizyty w 2018 roku prezydent Macron podarował Trumpowi sadzonkę dębu. Została wykopana w lesie Belleau – miejscu słynnej bitwy podczas której, w czerwcu 1918 roku, Amerykanie starli się z Niemcami. „100 lat temu amerykańscy żołnierze walczyli we Francji, w Belleau, aby obronić naszą wolność”-powiedział wtedy Macron – „Ten dąb, mój prezent dla Donalda Trumpa, będzie przypomnieniem więzi, które nas łączą”.
Obaj prezydenci posadzili dąb na trawniku Białego Domu przy użyciu pozłacanych łopat i pod czujnym okiem swoich żon. Dziennikarze zauważyli jednak po kilku dniach, że zniknął. Okazało się, że zawiniły przepisy i dąb, jak każdy żywy organizm sprowadzony do USA, musi zostać poddany kwarantannie. Zarówno Biały Dom jak i ambasador Francji twierdzili, że po jej zakończeniu wróci na swoje miejsce.
Tak się jednak nie stanie. Media donoszą, powołując się na źródła dyplomatyczne, że Dąb Przyjaźni usechł w trakcie kwarantanny. Na razie nie wiadomo z jakiego powodu tak się stało.
🇨🇵 [FLASH] – Le chêne planté par #Trump et #Macron en 2018 dans le jardin de la Maison-Blanche est mort. Il était censé représenter liens entre les #USA et la #France.
Il n'aurait pas supporté la mise en quarantaine imposée par les douanes américaines pour éviter les maladies. pic.twitter.com/X27eCNoz36— La Plume Libre (@LPLmedia) June 8, 2019
Komentatorzy zwracają uwagę, że tragiczny koniec tego dębu jest bardzo symboliczny – stosunki pomiędzy Francją i USA znacznie się pogorszyły od zeszłego roku i obaj prezydenci różnią się w coraz większej liczbie spraw, od Iranu po walkę z globalnym ociepleniem.