Informacje, które docierają z ostrych dyżurów i SOR-ów w całej Polsce budzą irytacje milionów Polaków. Oczekiwanie na pomoc lekarską często wiąże się z wielogodzinnymi kolejkami i spaniem w bólu na krzesłach na korytarzu. Co jakiś czas media donoszą o przypadkach dramatycznych, gdzie pacjent umiera nie doczekawszy się pomocy. Taka sytuacja miała miejsce m.in. w maju w Wałbrzychu, co opisaliśmy na łamach naszego portalu. Nic dziwnego, że pacjenci mają dość, czemu dali ostatnio wyraz w szpitalu MSWiA przy ul. Wołoskiej w Warszawie.
Jak informuje portal wyborcza.pl, a za nią “Fakt”, w nocy z 15 na 16 lipca grupa pacjentów oczekujących na przyjęcie przez lekarza ostrego dyżuru kliniki otolaryngologicznej, zirytowana wielogodzinnym oczekiwaniem, postanowiła wedrzeć się do jego gabinetu, domagając się pomocy i żądając listy z kolejnością przyjęć.
– Pracuję 20 lat i pierwszy raz widzę taki zbiorowy obłęd — mówił w rozmowie z “Wyborczą” jeden z lekarzy, będący świadkiem całej sytuacji.
Dyrekcja Kliniki ORL PIM ustami swojego rzecznika Dariusza Dewille poinformowała, że szpital “jako jedyna placówka w Warszawie pełni ostry dyżur laryngologiczny, służąc pomocą w nagłych przypadkach mieszkańcom stolicy oraz Mazowsza. Podczas każdego ostrego dyżuru laryngologicznego w naszym ośrodku pracuje trzech lekarzy (jeden specjalista otolaryngolog oraz dwóch lekarzy w trakcie specjalizacji z laryngologii). W trakcie całego dyżuru 15/16 lipca zespół lekarski podejmował interwencje medyczne zarówno w sali zabiegowej, jak i na bloku operacyjnym. Kolejność przyjęć jest uzależniona od stanu osób oczekujących na przyjęcie. Decyzję w tej sprawie podejmują lekarze pracujący na ostrym dyżurze” — czytamy w oświadczeniu przesłanym “Gazecie Wyborczej”.
Tyle tylko, że według informacji zawartych w artykułach “Faktu” i “Wyborczej”, to nie stan pacjentów miał decydować o kolejności, a “system”. Te słowa mieli usłyszeć sami pacjenci oczekujący na wizytę od jednej z pielęgniarek. Wśród osób czekających na pomoc według tabloidu miała znajdować się 80-letnia pacjentka po udarze, która w kolejce na przyjęcie czekała 8 godzin.
Choć warszawskie kolejki budzą grozę, niestety jest to szara codzienność pacjentów w całym kraju, szczególnie w weekendy. Obecny rząd, choć zapowiadał skrócenie kolejek do lekarzy, nie jest w stanie poradzić sobie z problemem, który przecież po przejęciu władzy, jak wiele innych zresztą, miał zniknąć niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.