Janda w rozmowie z „Wyborczą” przyznała, że od 11 lat gra w swoim teatrze dla konkretnej publiczności, złożonej głównie z klasy średniej. Według aktorki, nie jest to „bardzo intelektualna publiczność, ale nie jest to też klasa niższa”.
– Wydawało mi się, że rozumiem i wiem, co ich bawi, co ich interesuje, na co są wrażliwi. Ale po tym, co widzę na ulicy, wydaje mi się, że to ja się zgubiłam. Już nie wiem, dla kogo gram i komu opowiadam. A teatr, cokolwiek by mówić, jest miejscem elitarnym – wyjawiła Janda.
Dyrektor artystyczna teatru „Polonia” i „Och-Teatru” w Warszawie odniosła się też od sporu politycznego w Polsce. Zdaniem aktorki, po „drugiej stronie” są nie tyle ludzie, którzy zostali wykluczeni z grona beneficjentów III RP, ale ci, którzy „chcą się zemścić”.
– Co to znaczy: wygrani transformacji? Każdy mógł sobie z tą wolnością zrobić, co chciał. To był raptownie kraj wielkich, oszałamiających możliwości. Mogli sobie na to zapracować (…) Nie mogę zrozumieć, że ktoś może uważać III RP za zły kraj. 35 lat pracowałam jak nigdy. Te 35 lat było najpiękniejszymi w moim życiu, ale nie dlatego, że zrobiłam coś wyjątkowego, tylko dlatego, że ciężko pracowałam i dużo udało mi się zrobić. Także dzięki nadziei na dobrą przyszłość kraju – mówiła Janda.
W rozmowie z „Wyborczą” aktorka ubolewała również, iż nie może znaleźć osoby, która zajmie się jej domem.
– Przez 45 lat dorosłego życia mam problem ze znalezieniem gosposi. Wolę zagrać w teatrze i w nim zarobić pieniądze, żeby dobrze zapłacić gosposi. Ale nie ma takich osób. Na szczęście są panie z Ukrainy – mówiła aktorka.
ac/za wyborcza.pl