Do czasu w startu w wyborach prezydenckich Rafał Trzaskowski nie ukrywał swoich lewicowo-liberalnych poglądów. Uczestnictwo w paradzie równości, wspieranie karty LGBT, czy agentów komunistycznej bezpieki (patrz pieniądze dla fundacji Jolanty Lange/Gontarczyk, która donosiła między innymi na księdza Franciszka Blachnickiego), to tylko niektóre przykłady, które prawicowym publicystom pozwalają nazywać go neobolszewikiem. O ile jednak zrozumiałe jest to w ustach komentatorów usytuowanych po prawej stronie sceny politycznej, to jednak takie określenie w ustach jego patrona Donalda Tuska muszą dziwić.
– Nie marudzić i nie narzekać. Przekonywać i mobilizować – każdego, wszędzie, do ostatniej chwili. Bolszewika goń! – napisał na Twitterze były premier.
Nie marudzić i nie narzekać. Przekonywać i mobilizować – każdego, wszędzie, do ostatniej chwili. Bolszewika goń!
— Donald Tusk (@donaldtusk) July 10, 2020
Taki cios w plecy musi zaskakiwać, zważywszy, że przecież Rafał Trzaskowski uchodzi za politycznego padawana i podopiecznego byłego premiera.
Zaskakuje też wolta samego Donalda Tuska dotycząca negatywnej oceny bolszewików. Przypomnijmy, że jeszcze kilka lat temu wraz z Bronisławem Komorowskim, bronił pomników wznoszonych na cześć Armii Czerwonej (patrz pomnik w Ossowej), oraz spacerował pod rękę, a nawet przytulał się z byłym członkiem Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego i oficerem KGB Władimirem Putinem – prezydentem Rosji, który uważa, że upadek ZSRS był jedną z największych tragedii XX wieku.
Jeżeli ta mentalna kontrrewolucja Donalda Tuska się utrzyma, to może niedługo szef Europejskiej Partii Ludowej będzie pierwszym, który będzie domagał się usunięcia popiersia Altiero Spinellego z gmachu Parlamentu Europejskiego, koszule i krawaty zamieni na t-shirty z Żołnierzami Wyklętymi i Rafałem Gan-Ganowiczem, a zamiast w prozie Tokarczuk zacznie zaczytywać się w Mackiewiczu i Piaseckim?