Najnowsze wiadomości ze świata

“Długi COVID” nie istnieje? Zastanawiające wyniki badania

Australijscy naukowcy uważają, że powinno się przestać mówić o tzw. długim COVIDzie. Z ich badań wynika, że nie jest groźniejszy niż np. powikłania po zwykłej grypie.

Według definicji WHO długi COVID, zwany też stanem pocovidowym, to zespół symptomów, które występują u osób, które przeszły przez COVID-19 z dolegliwościami. Pojawiają się zazwyczaj po trzech miesiącach od zarażenia i utrzymują nie krócej, niż przez dwa miesiące, nie da się ich też wyjaśnić inaczej niż wcześniejszą infekcją chińskim koronawirusem. Obejmują m.in. zmęczenie, duszność, zaburzenia percepcji itp.

Grupa naukowców z departamentu zdrowia australijskiego stanu Queensland postanowiła przyjrzeć mu się bliżej. W ich badaniu wzięło udział 5112 dorosłych osób, które miały symptomy chorób oddechowych między majem i czerwcem 2022 roku, i wykonały wtedy testy. Z tej grupy u 2399 zdiagnozowano COVID, u 995 grypę, a u pozostałych nie zdiagnozowano żadnej z tych chorób. Zapytano ich przy pomocy kwestionariusza o to, czy po roku odczuwają jakieś symptomy, i czy mają one wpływ na ich codzienne życie.

Dokładne wyniki badania zostaną pokazane w przyszłym miesiącu na Europejskim Kongresie Mikrobiologii Klinicznej i Chorób Zakaźnych w Barcelonie. Dr John Gerrard, główny autor tego badania, powiedział jednak mediom, że nie znaleźli żadnych dowodów na to, że osoby, które przeszły przez COVID, mają większą szansę na długotrwałe symptomy niż osoby, które przeszły przez grypę i inne infekcje wirusowe.
Badanie zauważyło także, że zarówno osoby, które przeszły przez COVID, jak i nie, w większości zgłaszały jeden lub więcej najpopularniejszych symptomów, jak zmęczenie czy rozkojarzenie. Zdaniem Gerrarda długi COVID mógł się wydawać osobną i poważną chorobą z powodu tego, że wiele osób zachorowało na COVID w krótkim czasie, a nie z powodu dolegliwości samych symptomów.

Gerrard podkreślił na konferencji prasowej, że naukowcy nie negują, że ankietowani odczuwają te symptomy, i że przeszkadzają im w codziennym życiu. Twierdzi jednak, że częstotliwość ich występowania nie jest większa niż w wypadku innych wirusów atakujących układ oddechowy. Jego zdaniem powinno się przestać używać terminu długi COVID, który „błędnie sugeruje, że jest coś wyjątkowego w długoterminowych symptomach związanych z tym wirusem”. Jego zdaniem taka terminologia może wywołać „niepotrzebny lęk i, w niektórych przypadkach, nadmierną czujność, która może zaszkodzić procesowi zdrowienia”.

Naukowcy przyznają jednak, że ich badanie miało spore ograniczenia. Nie wiedzą na przykład, kto cierpiał na schorzenia towarzyszące. Zauważyli także, że gdy do Queensland dotarł wariant Omikron, 90% mieszkańców tego stanu była już zaszczepiona, co mogło mieć wpływ na jego wyniki.

Inni naukowcy nie są przekonani, że mają rację. Prof. Phillio Britton, specjalista od dziecięcych chorób wirusowych, który od dawna bada długi COVID, powiedział, że to ważne badanie, biorąc pod uwagę niedobór innych podobnych badań dotyczących Australii. Jego zdaniem stwierdzenie, że nie powinno się mówić „długi COVID”, jest przedwczesne i potencjalnie szkodliwe, bo ten odnotowywano na całym świecie. Prof. Jeremy Nicholson z Uniwersytetu Murdocha stwierdził, że badanie przeprowadzone przy pomocy ankiet, bez badań lekarskich uczestników, nie wystarczy by stwierdzić, czy to schorzenie istnieje czy nie.

Źródło: Stefczyk.info na podst. Guardian Autor: WM
Fot. Zdjęcie ilustracyjne Pixabay

Polecane artykuły

0 0

Andrew Tate stanie przed sądem

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij