Chiny rozpoczęły ogromne ćwiczenia wojskowe wokół Tajwanu. W internecie pojawiły się doniesienia, że to wstęp do inwazji na tę wyspę.
W 1927 roku w Chinach wybuchła wojna między rządem Kuomitangu (KMT, Nacjonalistyczna Partia Chin) i komunistami. Potrwała do 1949 roku, z przerwą na wojnę z Japonią. Jej efektem było to, że siły KMT wycofały się na wyspę Formoza, dzisiaj znaną jako Tajwan. Dzisiaj to ostatni fragment Republiki Chińskiej. Chińska Republika Ludowa traktuje Tajwan jako zbuntowaną prowincję i nie ukrywa, że chce ją dołączyć do reszty kraju – siłą, jeśli będzie taka konieczność.
W czwartek Chiny rozpoczęły kolejne ćwiczenia wojskowe wokół Tajwanu. Odbywają się zarówno w Cieśninie Tajwańskiej, jak i na północy, południu i wschodzie tego kraju, a także wokół należących do niego wysepek. Bierze w nich udział armia, marynarka wojenna, siły powietrzne i siły rakietowe. Dowództwo Wschodniego Teatru Działań nie ukrywa, że żołnierze ćwiczą potencjalną inwazję na Tajwan. Równocześnie Chińczycy twierdzą, że te ćwiczenia to „kara za separatystyczne akty” – co zapewne jest aluzją do nowego prezydenta Tajwanu Lai Ching-te, gorącego zwolennika niepodległości od Chin.
Ćwiczenia wojskowe blisko Tajwanu nie są niczym niezwykłym. Chińczycy mają tendencję, by organizować podobne pokazy siły, jak tylko coś im się nie spodoba. Przypomnijmy, że po wizycie ówczesnej spiker Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi w 2022 roku zorganizowali ćwiczenia trwające tydzień. Tym razem pojawiły się jednak obawy, że to nie tylko ćwiczenia, a wstęp do inwazji. Wyjątkową popularność zyskał na twitterze wpis portalu Global Press, który informuje w oparciu o anonimowe źródła, że rozpocznie się na początku czerwca. To raczej nie jest prawda – obecnie we wschodniej Azji trwa pora deszczowa, która ma skończyć się dopiero pod koniec sierpnia, a dokonanie inwazji morskiej w takich warunkach nie jest najmądrzejszym pomysłem. Ale czy ryzyko faktycznie istnieje, i czy Chiny wywołają wkrótce nową wojnę?
BREAKING: Source says China will invade Taiwan in early June.
As of now the Chinese military have begin drills surrounding entirety of Taiwan, including islands of Kinmen and Dongyin, state media says pic.twitter.com/UaFgdHCeAV
— Global Press (@GlobalPressCorp) May 23, 2024
Nie jest żadną tajemnicą, że Chiny bardzo chciałyby podbić Tajwan. Przedstawiciele amerykańskiego wywiadu od dawna alarmują, że Xi Jinping kazał siłą zbrojnym przygotowywać się do inwazji, jeśli przyłączenie Tajwanu przy pomocy pokojowych metod się nie powiedzie, i że muszą być na nią gotowe najpóźniej w 2027 roku. Eksperci wskazują, że ich rozbudowa i modernizacja w ostatnich latach wskazuje, że potraktowali ten rozkaz poważnie. Opublikowana na początku kwietnia analiza amerykańskiej Agencji Wywiadu Obronnego (DIA) wskazuje wprawdzie, że „Pekin zdaje się odraczać użycie sił zbrojnych, dopóki liczy, że unifikację z Tajwanem da się wynegocjować”, a „koszt zbrojnego konfliktu byłby wyższy niż korzyści”, ale eksperci są zgodni, że biorąc pod uwagę obsesję Chińczyków na tym punkcie, nie da się wykluczyć, że nieopłacalność ataku na Tajwan przekona Pekin, by go nie zaatakować.
To powiedziawszy, podbicie Tajwanu nie będzie łatwym zadaniem. Tajwan, z powodu chociażby demografii, ma nieporównywalnie słabsze siły zbrojne niż Chiny. Mają jednak nowoczesną zachodnią broń, zarówno kupioną na zachodzie, jak i krajowej konstrukcji. Równocześnie by podbić tę wyspę, chińskie wojska będą musiały przekroczyć Cieśninę Tajwańską. A to nie będzie łatwe zadanie. 6 czerwca 1944 roku alianckie wojska dokonały lądowania w Normandii, największej operacji desantowej w historii. Dziś zapomina się, że jej sukces wcale nie był przesądzony. Lądowanie powiodło się głównie dlatego, że Niemcy do samego końca byli przekonani, że nastąpi w zupełnie innym miejscu, Pas de Calais. Alianci pracowali bardzo ciężko, by ich o tym przekonać, wykorzystując w tym celu podwójnych agentów, nieistniejące armie i inne wojenne podstępy. Operacja Bodyguard, jak nazwano te działania, do dzisiaj jest uznawana za arcydzieło wojennego podstępu.
Chiny nie mogą liczyć na takie zaskoczenie. Gdyby faktycznie chcieli zaatakować, musieliby najpierw przenieść gros swoich sił na wschód kraju. Można bezpiecznie założyć, że zostałoby to zauważone przez amerykański wywiad, a ten od razu ostrzegłby sojuszników. Ich okręty inwazyjne zostałyby przywitane przez przygotowanych Tajwańczyków, których strategia od lat opiera się na tym, że spróbują je zniszczyć zanim przybiją do brzegu. Równocześnie niewiele miejsc na wybrzeżu Tajwanu nadaje się do przeprowadzenia lądowania na dużą skalę. Płytkie wody przybrzeżne i strome klify sprawiłyby, że nawet nie wiedząc, gdzie będzie miała miejsce inwazja, Tajwan mógłby się skupić na obronie kluczowych punktów, a nie całego wybrzeża. Nawet jeśli udałoby im się wylądować – a jest to bardzo wielkie „jeśli” – geografia wyspy, z jej licznymi górami i wąskimi przełęczami, idealnymi do dokonywania zasadzek, sprawi, że pokonanie tajwańskich sił zbrojnych nie będzie łatwym zadaniem.
Pytaniem pozostaje również to, czy Tajwan będzie musiał stawić im czoła samotnie. USA nie uznają go wprawdzie za niepodległe państwo – to warunek posiadania stosunków dyplomatycznych z Chinami – ale i tak są jego najbliższym sojusznikiem. W temacie ewentualnej pomocy wojskowej przeciwko Chinom oficjalnie prowadzą politykę „strategicznej niejednoznaczności”: nie twierdzą, że pomogą Tajwanowi, ale nie twierdzą też, że tego nie zrobią. Prezydent Biden jednak co najmniej dwa razy powiedział, że w razie W będą bronić Tajwanu. Nawet jeśli Amerykanie nie wyślą swoich wojsk, można założyć, że Tajwan dostanie od nich ogromną pomoc, od dostaw nowoczesnej broni po sankcje na Chiny. Jeśli je wyślą – a Pekin nie może być pewny, że do tego nie dojdzie – to Chińczycy będą musieli się zmierzyć nie tylko z relatywnie małymi siłami Tajwanu, ale także z największą marynarką wojenną i lotnictwem na świecie. Irak na początku lat dziewięćdziesiątych miał czwartą największą armię na świecie – a koalicja pod wodzą USA wyrzuciła go z Kuwejtu w trochę ponad pół roku, tracąc przy tym mniej niż 300 żołnierzy.
Oczywiście to, że Chinom atak na Tajwan się nie opłaca, ani to, że nie ma żadnej gwarancji, że zakończy się sukcesem, nie oznacza, że do niego nie dojdzie. Na początku 2022 roku eksperci twierdzili, że Putinowi nie opłaca się pełnoskalowy atak na Ukrainę, a wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Tym bardziej, że tamta inwazja też zaczęła się ćwiczeniami, które wielu ekspertów uznało za zwykłą demonstrację siły. Xi otwarcie twierdził, że misja podbicia Tajwanu „nie może być przekładana z pokolenia na pokolenie” – tylko czas pokaże, czy tym razem zdecyduje się spełnić tę groźbę.