Meera Acharya, dyrektor departamentu turystyki Nepalu, potwierdził, że w weekend na najwyższej górze świata zginęło trzech kolejnych wspinaczy. Tym samym liczba ofiar w tym sezonie wzrosła do dziesięciu.
Ostatnią ofiarą góry był 44-letni Brytyjczyk Robin Haynes Fisher. Zmarł w sobotę rano podczas zejścia na wysokości 8700 metrów. Według towarzyszącego mu szerpy – przewodnika nagle upadł i pierwsza pomoc okazała się nieskuteczna.
W piątek nepalski przewodnik Dhruba Bista poczuł się źle. Ewakuowano go śmigłowcem do szpitala ale nie udało się ocalić jego życia. Tego samego dnia w namiocie na wysokości 7 tysięcy metrów zmarł 56-letni Irlandczyk Kevin Hynes. Doświadczony wspinacz zrezygnował z próby wejścia i usiłował wrócić do obozu. Osierocił dwójkę dzieci.
W czwartek podczas zejścia zmarło dwóch wspinaczy z Indii, Kalpana Das i Nihal Bagwan. W środę życie straciła 55-letnia Anjali Kulkarni, alpiniistka z 25-letnim doświadczeniem. Razem z mężem sprzedali swoją agencję reklamową aby sfinansować tą ekspedycję. Tego samego dnia Amerykanin Donald Lynn Cash stracił przytomność na wysokości 8770 metrów. Przewodnicy próbowali go uratować ale 55-letni mężczyzna wkrótce zmarł.
Takich tłumów biedny Everest chyba jeszcze nie widział. To wszystko traci sens…
Zdjęcie wykonał Nirmal Purja, który 3 dni temu zdobył jednego dnia Everest i Lhotse, co jest niesamowitym wyczynem. pic.twitter.com/zzol7Qu3GF
— Paula Duda⚽️📷🌎 (@PaulaDuda13) May 25, 2019
Eksperci twierdzą, że główną przyczyną tych zgonów są zatory wywołane warunkami pogodowymi. Pogoda w tym sezonie jest wyjątkowo brzydka i gdy pojawia się krótkie okienko ładnej, to wspinacze próbują zdobyć szczyt w tym samym czasie. Powoduje to zatory na szlaku i w konsekwencji zwiększa czas, jaki na nim spędzają – a to zwiększa ryzyko choroby wysokościowej i odmrożeń. 22 maja górę próbowało zdobyć równocześnie aż 200 alpinistów.