Choć od lat uchodzi za pierwszą “dziedziczkę”swojego ojca, a podczas miłosnych wypraw zawsze towarzyszyła jej grupa funkcjonariuszy FSO (najwierniejszej gwardii prezydenckiej), niemieckie służby przez lata nie zainteresowały się przylotami do Monachium córki Władimira Putina Kateriny Tichonowej. Jak donosi niemiecka gazeta “Der Spiegel”, wojaże miały trwać od 2015 roku, czyli już po agresji Rosji na Ukrainę, i okupacji Krymu i Donbasu.
Według “Spiegla” Tichonowa miała w stolicy Bawarii spotykać się ze swoim kochankiem, baletmistrzem Igorem Zełeńskim. W ciągu ostatnich 5 lat w Monachium pojawiała się co najmniej 20 razy.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że córka rosyjskiego dyktatora przylatywała do Niemiec samolotami rejsowymi, a nie prywatnym odrzutowcem, czy czarterem. Zarówno ona, jak i jej ochrona przechodzili standardową procedurę kontroli granicznej. Służby miały kompletnie to lekceważyć. Podobnie jak fakt, że towarzyszący Tichonowej ochroniarze byli… uzbrojeni, a do tego legitymowali się budzącymi wątpliwości dokumentami.
Jeden z nich w dwóch paszportach miał mieć np. wpisane dwie różne daty urodzenia. Co ciekawe, rosyjskie służby nieszczególnie ukrywały fakt tych lotów w tajemnicy.
Według Spiegla, służby niemieckie zupełnie zlekceważyły fakt tych podróży. Tichonowa zaraz po opuszczeniu lotniska przez nikogo nie niepokojona miała udawać się do luksusowych hoteli w Monachium i spędzać wolny czas ze swoim roztańczonym kochankiem.
35-letnia Katerina Tichonowa jest drugą córką Putina i jego byłej żony Ludmiły. Wychowała się w Dreźnie, gdzie jej ojciec pracował jako agent KGB, i wróciła razem z nim do Rosji w 1991 roku, ale Putin szybko odesłał ją do Niemiec z obawy o jej bezpieczeństwo. W końcu zamieszkała jednak w Moskwie. Wyszła za mąż za Kiryła Szamalowa, najmłodszego rosyjskiego miliardera, ale ich małżeństwo się rozpadło.