Do Biura Rzecznika Praw Dziecka wpłynęło do lipca tyle spraw, ile przez cały ubiegły rok – poinformowała PAP sprawująca ten urząd Monika Horna-Cieślak. Przyznała, że chce wierzyć, że liczba spraw świadczy o odzyskiwaniu zaufania przez rzecznika.
“Mamy bardzo duży wpływ spraw, praktycznie o 100 proc. większy niż za czasów mojego poprzednika, więc naprawdę mamy co robić” – powiedziała w rozmowie z PAP rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak.
Dodała, że w lipcu jej urząd zanotował tyle spraw, ile jej poprzednik przez cały ubiegły rok.
“Czyli tak naprawdę w lipcu powinnam zakończyć funkcjonowanie urzędu z takim stanem kadrowym, jaki mam. Wpływ spraw jest po prostu ogromny, więc jesteśmy jako Biuro Rzecznika Praw Dziecka w trudnej sytuacji” – oceniła. Podała, że miesięcznie wpływa ok. 300 spraw, a do tego notowanych jest ok. 120-130 połączeń z telefonem zaufania o numerze 800-12-12-12.
“Interwencje z telefonu zaufania to są interwencje ratujące życie i zdrowie, bo często dzwonią do nas dzieci, które są w trakcie próby samobójczej lub mają myśli samobójcze” – poinformowała Horna-Cieślak. Zapewniła, że interwencje te z uwagi na ich charakter są natychmiast podejmowane.
Dodała, że kadrowo i finansowo jej urząd nie jest przygotowany na tak dużą liczbę spraw i interwencji. Wyjaśniła, że biuro otrzymuje na funkcjonowanie kwotę, która odpowiada 4 zł na dziecko rocznie (chodzi o liczbę dzieci w Polsce – PAP). Rzeczniczka chce zwiększenia tej kwoty, aby zatrudnić kolejnych 50 osób.
“Jest ok. 60 pracowników etatowych, systematycznie wzmacniam urząd, zatrudniam kolejne osoby, może już powoli dobijamy do 80 osób” – powiedziała, zaznaczając, że to wciąż za mało, “żeby mówić o przywróceniu w ogóle istoty urzędu Rzecznika Praw Dziecka i nadania mu ważnego, konstytucyjnego charakteru”.
Horna-Cieślak przyznała, że przy tak dużej liczbie spraw i takim zasobie kadrowym jej biuro “nie jest w stanie wszystkiego udźwignąć”. Zaznaczyła, że rzecznik ma tylko jedno biuro w Warszawie, nie ma biur terenowych.
Listy napisane do rzecznika przez dzieci stanowią zaledwie 10 proc. wszystkich spraw. Pozostałe zgłaszają osoby dorosłe.
“Osoby, które zgłaszają nam sprawy, mówią nam +nie pisaliśmy wcześniej, bo nie widzieliśmy sensu+. Wracamy też do spraw niezałatwionych przez mojego poprzednika, mamy też bardzo dużo skarg na działanie tego poprzednika” – powiedziała Horna-Cieślak. Przyznała, że chciałaby wierzyć, iż tak duża liczba spraw w jej biurze świadczy o odzyskiwaniu zaufania do urzędu.
Sprawy, w których rzecznik jest proszony o interwencję, dotyczą m.in. kryzysów związanych ze zdrowiem psychicznym, bezpieczeństwa dzieci w internecie, przemocy wobec dzieci czy problemów wynikających z niepełnosprawności.
“Nie ma jednego najważniejszego problemu, z którym zwracają się do nas ludzie. Te wszystkie rzeczy dla dzieci są po prostu bardzo ważne i te wszystkie problemy dla nas, dla dorosłych muszą być priorytetem, żeby je rozwiązywać” – podkreśliła Monika Horna-Cieślak.