Hollywood bojkotuje stan Georgia w związku z przyjętą przez niego jakiś czas temu radykalną ustawą antyaborcyjną. Legendarny aktor i reżyser Clint Eastwood jednak się tym nie przejął – i ma zamiar nakręcić swój najnowszy film właśnie w tym stanie.
Nie jest dla nikogo tajemnicą, że współczesne Hollywood jest bardziej niż trochę lewicowe. Kiedy więc Georgia przyjęła tzw. ustawę o biciu serca, która zabrania aborcji od momentu, w którym można wykryć bicie dziecka płodu (następuje to ok. 6 tygodnia) filmowcy zareagowali bardzo ostro.
Georgia jest bardzo popularna wśród amerykańskich filmowców. Tajemnicą poliszynela jest to, że kręcą tam swoje filmy z powodu znacznie niższych podatków niż te w rządzonej od lat przez lewicę Kalifornii. Władze stanu doskonale o tym wiedzą i wprowadziły wiele dalszych ulg podatkowych i innych zachęt do kręcenia właśnie u nich. Przyjęcie ustawy antyaborcyjnej spowodowało jednak, że Hollywood zaczęło ją bojkotować. Popularna niegdyś aktorka Alyssa Milano zorganizowała akcję mającą na celu zmuszenie Georgii do cofnięcia ustawy. Ponad 40 aktorów i aktywistów, m.in. Alec Baldwin, Sean Penn, Natalie Portman czy Brie Larson, podpisało się do skierowanym do gubernatora Georgii listem w którym grozili, że zrobią wszystko co w ich mocy aby filmowcy nie korzystali z planów w jego stanie. Wiele studiów filmowych, między innymi Disney i Netflix, dołączyli do bojkotu.
Znany ze swoich prawicowych – jak na standardy Hollywood – poglądów 89-letni Clint Eastwood nie ma zamiaru jednak niczego bojkotować. Zdobywca 13 Oskarów i 40 nominacji będzie kręcił swój najnowszy film, „Balladę o Richardzie Jewellu”, będzie kręcił zgodnie z planem właśnie w Georgii.
Decyzja Eastwooda jest logiczna. „Ballada” to bowiem film historyczny, opowiadający o wydarzeniach, które miały miejsce właśnie tam, w stolicy stanu Atlancie. Tytułowy bohater pracował jako ochroniarz podczas Igrzysk Olimpijskich w Atlancie w 1996 roku. Przypadkiem odkrył plecak z trzema ładunkami wybuchowymi zostawiony w parku olimpijskim. Poinformował o tym policję i następnie pomagał w ewakuacji. Dzięki temu zginęła tylko jedna osoba – eksplozja była tak silna, że jakby nie Jewell, to mogłyby ich być dziesiątki.
Fakt, że jego nowy film powstanie właśnie w bojkotowanej Georgii na pewno wzbudzi niechęć amerykańskiej lewicy. Jednak sam temat filmu również może ich zdenerwować.
Jewell stał się bowiem ofiarą nagonki ze strony mediów. Początkowo dziennikarze traktowali go jak bohatera, ale trzy dni po zdarzeniu dziennik Atlanta Journal-Constitution dowiedział się, że FBI traktuje go jako podejrzanego. Powodem był fakt, że pasował do stworzonego przez nich profilu psychologicznego zamachowca. Przez następnych kilka tygodni Jewell był ofiarą medialnej nagonki. Dziennikarze przedstawiali go jako nieudanego, zwolnionego z pracy policjanta, który sam podłożył tą bombę aby ją potem znaleźć i zostać bohaterem.
Jewell, jak się okazało, był całkowicie niewinny. FBI szybko odrzuciło tą teorię i nigdy nie postawiono mu nawet oficjalnych zarzutów. W związku z zainteresowaniem mediów prokurator prowadzący jego sprawę Kent Alexander formalnie ogłosił, że Jewell jest obiektem śledztwa. 13 kwietnia 2005 roku za zamach z Atlanty skazano Erica Rudolpha. Sam Jewell podał do sądu wiele redakcji, które zmieniły mu życie w piekło, i wygrał ogromne odszkodowania. Nie nacieszył się nimi jednak długo – zmarł w 2007 roku w wieku 44 lat z powodu choroby serca, nerek i cukrzycy.
Media, które brały udział w nagonce na Jewella, nie były stricte lewicowe a sprawa nie miała podłoża politycznego. W obecnym klimacie politycznym, gdy wielu prawicowców oskarża te same media – jak chociażby CNN czy New York Times – o prowadzenie nagonki na prezydenta Trumpa, film Eastwooda na pewno zostanie odczytany jako deklaracja polityczna. Nawet jeśli nie było to nigdy jego celem.