Wygląda na to, że afera w Szkle Kontaktowym jeszcze się nie skończyła. Dziennikarz TVN Piotr Jacoń ujawnił, jakiego SMSa dostał od Krzysztofa Daukszewicza.
Afera miała swój początek w maju. Podczas jednego z wydań programu prowadzący mieli łączenie z Jaconiem, który tuż po ich audycji miał poprowadzić program „Dzień po Dniu”. Zapowiadając go, Daukszewicz rzucił „jakiej płci on dzisiaj jest?”. Jacoń jest ojcem transpłciowego dziecka. Nie zareagował na słowa kolegi, ale na jego twarzy widać było zmieszanie.
Redakcja szybko przeprosiła widzów i społeczność LGBT za te słowa. Wkrótce potem pojawiła się informacja, że Daukszewicz przez jakiś czas nie pojawi się w Szkle Kontaktowym, chociaż oficjalnie nie miało to związku z tym homofobicznym żartem. W końcu Daukszewicz zdecydował się odejść z programu, a wkrótce po nim taką decyzję podjęli Robert Górski i Artur Andrus.
Daukszewicz żalił się potem, że przez całą sytuację został ofiarą hejtu i tłumaczył się, że on jedynie strawestował słowa Jarosława Kaczyńskiego. Dodał, że jego zdaniem „sam się na swój krzyż wdrapał, bo nikt go tam nie powiesił”. „A już na pewno nie ja, ani moja rodzina, która nie może się pozbierać po hejcie, na który nas skazał. I mam także nieodparte wrażenie, że z ofiary zamienił się dość szybko w kata, i że ma to gdzieś. Jeśli tak ma przebiegać nauka tolerancji, to ja w czymś takim nie zamierzam uczestniczyć” – napisał w mediach społecznościowych.
Teraz Jacoń ujawnił na Instagramie to, co stało się potem. Napisał, że z Daukszewiczem rozmawiał dwa dni po tamtym wydarzeniu, kiedy jego żona pisała o hejcie, jakiego doświadczają. „Wróciliśmy do tego, co się wydarzyło. Kto, co powiedział i jak to zrozumiał. “No dobrze, Panie Piotrze, ale jakie konkluzje?” – zapytał w końcu. Ja na to, że chyba najważniejsza jest ta, iż umiemy ze sobą rozmawiać. Zgodził się” – napisał – „Skończyliśmy żartem, że teraz, gdy się gdzieś spotkamy w towarzystwie, będziemy ostentacyjnie wpadać sobie w ramiona. By pokazać, jak to się robi, gdy ludzie się dogadują”.
Po tej rozmowie Jacoń wyjechał na zaplanowany wcześniej miesięczny urlop. Teraz poinformował, że sprawa wróciła kilka dni temu, gdy dostał od Daukszewicza SMS. “Panie Redaktorze, może już Pan wracać do pracy. Niech się Pan nie boi, mnie w TVN 24 już nie ma. Jednego ksenofoba na Pana drodze mniej. Zostali jeszcze Kaczyński i Czarnek. Z nimi będzie ciężej, ale życzę sukcesu” – miał mu napisać satyryk – „Ps. Co sprawia przyjemność kiedy z ofiary człowiek zamienia się w kata? Ciekawi mnie to. Życzę sukcesów i na tym polu”. „Miesiąc temu napisałem: szukajmy sojuszników a nie wrogów. Podtrzymuję” – skomentował dziennikarz.