Rząd Chin ostrzegł zachodnie firmy aby traktowały sprawy polityczne z daleko posuniętą ostrożnością. To efekt niedawnej kontrowersji w NBA.
Na łamach rządowej gazety Global Times ostrzeżono zachodnie firmy – zwłaszcza te z USA – że chińskie prawa dotyczące cenzury zdaniem Pekinu obowiązują na całym świecie. I jeżeli te firmy nie będą dbały o ich przestrzeganie, to mogą mieć problemy na chińskim rynku. Stwierdzili także, że protesty w obronie wolności słowa są śmieszne.
„Organizacje handlowe i kulturalne które angażują się w operacje międzynarodowe powinny zarządzać swoim podejściem do delikatnych spraw. Impulsywne słowa mogą z łatwością spowodować bojkot” – napisano w tym artykule – „Szanowanie klientów jest uniwersalną zasadą w interesach. Morey musi wybrać pomiędzy dbaniem o indywidualną wolność słowa i dbaniem o interesy Rockets, co oznacza szanowanie uczuć chińskich fanów”.
Morey o którym wspomnieli to manager drużyny koszykarskiej Houston Rockets Daryl Morey, który ze swojego prywatnego konta na Twitterze wyraził poparcie dla protestów w Hong-Kongu. W odpowiedzi chińscy sponsorzy i reklamodawcy zagrozili bojkotem NBA a ta oficjalnie odcięła się od jego słów, co spowodowało wybuch oburzenia samych Amerykanów.
Wiele wskazuje, że groźba ChRL – bo tak niemal jednogłośnie odebrano ten artykuł na zachodzie – podziała. Chiński rynek jest ogromny i bardzo lukratywny i wiele zachodnich firm robi na nim świetne interesy. Nie jest tajemnicą, że wiele z nich ignoruje z tego powodu takie sprawy jak łamanie przez Pekin praw człowieka i próbuje się za wszelką cenę przypodobać komunistycznym władzom. Najjaskrawiej widać to w Hollywood, gdzie praktycznie każdy nowo powstały film zawiera co najmniej jedną pozytywną postać z Chin.