Urodzona w Pekinie Chloe Zhao została w tym roku pierwszą Azjatką która dostała Oskara dla najlepszego reżysera. Większość Chińczyków jednak się o tym nie dowiedziała.
Zgodnie z przewidywaniami największym sukcesem tegorocznych Oskarów okazał się Nomadland – film drogi opowiadający o kobiecie, która po utracie życiowego dobytku w wyniku kryzysu gospodarczego podróżuje po USA w poszukiwaniu pracy. Film dostał statuetkę dla najlepszego filmu i najlepszej aktorki, a Chloe Zhao, jako druga kobieta i pierwsza Azjatka w historii tych nagród została uznana za najlepszą reżyserkę.
Mogłoby się wydawać, że chińskie władze będą świętować zwycięstwo urodzonej w Pekinie reżyserki i wykorzystają je w celach propagandowych. Stało się jednak dokładnie na odwrót. Jak donosi portal South China Morning Post żadne z mediów działających w Chinach nie wyemitowało ceremonii rozdania nagród. Co więcej o jej triumfie w ogóle nie wspomniały agencja prasowa Xinhua ani China Daily, oficjalny organ prasowy chińskich komunistów.
Temat praktycznie nie istnieje też w mediach społecznościowych. Na Douban, popularnym chińskim forum filmowym, nie było nawet oficjalnego wątku o ceremonii rozdania Oskarów. Indywidualni blogerzy na portalach społecznośiowych Weibo i WeChat, którzy próbowali o tym pisać, padli ofiarą cenzury. Guda Baihua, popularny influencer zajmujący się głónie zachodnimi serialami, opublikował nagranie przemówienia Zhao na portalu Weibo, jednak pomimo mocno ogólnego tytułu „przemówienie na ceremonii rozdania nagród akademii” zostało zdjęte po dwóch godzinach.
Takie podejście drastycznie różni się od tego, które spotkało Zhao w lutym, kiedy dostała Złoty Glob dla najlepszej reżyserki. To mniej prestiżowa nagroda od Oscara, ale wtedy została uznana za bohaterkę narodową. Był to temat numer jeden w chińskich mediach i mediach społecznościowych, a szereg celebrytów i polityków składał jej oficjalne gratulacje.
Powodem zmiany w nastawieniu były zapewne jej wcześniejsze wypowiedzi. Na przykład w 2013 roku, kiedy reżyserowała swój debiutancki film „Pieśni, których nauczyli mnie bracia”, w wywiadzie dla magazynu Filmmaker porównała przedstawioną w nim depresyjną wizję indiańskiego rezerwatu, w których wiele dzieci popełnia samobójstwa, do tego, co zapamiętała z dzieciństwa w Chinach. Stwierdziła w nim również, że Chiny to „miejsce pełne kłamstw” i że nauczyła się własnej historii dopiero studiując politologię w Wielkiej Brytanii. W zeszłym roku powiedziała też australijskiemu portalowi News.co.ua, że „USA to teraz jej kraj”. Obydwa te wywiady początkowo przeszły w Chinach bez echa ale wypłynęły przed ceremonią Oscarów. W wypadku tego drugiego jej słowa były skądinąd pomyłką, redakcja szybko sprostowała, że tak naprawdę powiedziała „USA to nie jest mój kraj”, ale osoba spisująca jej słowa źle to zrozumiała – ale mało kto w Chinach zwrócił na to uwagę.
Na razie nie wiadomo jak sytuacja wokół Zhao wpłynie na zaplanowaną premierę Nomadland w jej ojczyźnie. Nie wiadomo także jak wpłynie na jej karierę. Chiny stają się jednym z najważniejszych rynków dla Hollywoodu. Nomadland z racji artystycznego charakteru i premiery w mocno ograniczonej liczbie chińskich kin i tak nie zarobiłby tam zbyt wiele, ale Zhao reżyseruje też Ethernals – wysokobudżetowy film akcji z uniwersum Marvela. Jeżeli z powodu jej wcześniejszych komentarzy ten projekt o budżecie 200 milionów dolarów nie zarobi odpowiednio dobrze w Chinach, to raczej już nie dostanie szansy na wyreżyserowanie kolejnej wyskokobudżetowej produkcji.