Pracownicy jednego z domów opieki w Szanghaju chcieli przewieźć jednego z pensjonariuszy do kostnicy. Na szczęście pracownicy domu pogrzebowego połapali się, że jeszcze żyje.
Incydent miał miejsce w Szanghaju, który od kilku tygodni jest objęty radykalnym lockdownem. Na nagraniu, które trafiło do chińskich mediów społecznościowych, widać ubranych w stroje ochronne pracowników domu pogrzebowego, którzy wyjmują z karawanu żółty worek na zwłoki, po czym go otwierają. „Żyje! Widziałeś to? Żyje!” – słychać jednego z nich. Następnie odwożą go na wózku do domu opieki Xinchagzheng, z którego go zabrali.
#shanghai #shanghailockdown #shanghailockdown2022 May 1, 2022 Horrifying news in #shanghai: Funeral home staff picked up a “body” from a government owned long-term care home, which was found alive. This is confirmed by media. Outrageous! pic.twitter.com/TKvvCYbevz
— Peace❤️Love (@0211peacelover) May 2, 2022
To nagranie błyskawicznie rozeszło się po chińskich mediach społecznościowych i wywołało falę oburzenia. Władze szanghajskiej dzielnicy Putuo potwierdziły, że taki incydent faktycznie miał miejsce. Poinformowały także, że pięciu urzędników, w tym dyrektor domu opieki i lekarz, który stwierdził jego zgon, zostało zawieszonych w obowiązkach do czasu zakończenia oficjalnego śledztwa. Pracownicy domu pogrzebowego, którzy zauważyli, że mężczyzna nadal żyje, mieli dostać pochwałę i po 5 tysięcy juanów nagrody za czujność. Chińskie media donoszą, że senior po swojej nieprzyjemnej przygodzie trafił do szpitala, gdzie dochodzi do siebie. Jego stan jest stabilny.
Władze zamieszkiwanego przez ponad 25 milionów osób Szanghaju wprowadziły radykalny lockdown na początku kwietnia. Większość mieszkańców dostałą zakaz wychodzenia z domów, a bloki otoczono ogrodzeniami – dopiero w piątek nieco poluzowano tę zasadę, ok. połowy może już opuszczać mieszkania. W mediach pojawiają się doniesienia o głodzie, gdyż władze nie radzą sobie z dystrybucją żywności do uwięzionych w swoich mieszkaniach mieszkańców. Wiele osób zadaje sobie też pytanie o to, czy w lockdownowym chaosie nie dochodzi do większej liczby takich incydentów, które nie wychodzą na światło dzienne.