“Uprzedzenia antypolskie, interesy polityczne i gospodarcze” – to zdaniem historyka, profesora Bogdana Musiała powoduje, że Niemcy uzurpują sobie prawo do ingerowania w demokratyczny proces wyborów prezydenckich w Polsce. “Dopóki Polska wykonuje to co jest w interesie Berlina, to wszystko jest w porządku” – dodaje naukowiec.
“To jest wręcz groteskowe. Ale oni w to wierzą” – mówi.
Skąd to się bierze? Musiał, który jest autorem książek historycznych w języku polskim i niemieckim nie ma wątpliwości: „Niemcy od 250 lat traktują Polskę i Polaków jako teren kolonii, tanią siłę roboczą i rynek zbytu.
Profesor wyjaśnia, „że w niemieckim kodzie kulturowym jest traktowanie Polaków jako niżej wykwalifikowanych, mniej ucywilizowanych, prymitywnych, nacjonalistycznych katolików, czyli naród który trzeba cywilizować”
“Jak spojrzymy na Zachód, to dla Francuzów czy Anglików Afryka była takim terenem, który należy cywilizować, pouczać i wyzyskiwać. A dla Niemców takim narodem stali się Polacy” – mówi profesor.
„Od XIX wieku mamy systematyczną propagandę antypolską. M.in. tym, że Polacy byli pod zaborami, tłumaczono to, że nie są w stanie sami się rządzić” – mówi Musiał.
Zdaniem profesora „wobec faktów historycznych: przegrana I wojna światowa, II wojna światowa, zbrodnie które Niemcy mają na sumieniu powodują, że kraj ten musi wytworzyć przez propagandę historyczną nowy obraz swojego narodu i Państwa. I dlatego przedstawiają się, jako nowoczesne, humanitarne, tolerancyjne, solidarne państwo. Ale by to uwiarygodnić potrzebuję do tego przecież kontrastu, na którego tle będą błyszczeć”.
“I tym złym tłem są Polacy. W obecnej propagandzie Polacy znów przyjęli ten obraz z okresu narodowego socjalizmu, czasów Bismarcka, republiki Weimarskiej” – wskazuje Musiał.
Historyk podkreśla, że „po 1989 roku Polska została skolonizowana przez niemieckie koncerny i przemysł”. Wedłu niego “państwo polskie było słabe. A Niemcy mogli łatwo korumpować elity polityczne i świetnie się rozwijać. I każda próba walki z tą korupcją nie była i nie jest na rękę kapitanom niemieckiego przemysłu. I też m.in. dlatego Niemcy nie są zainteresowane dziś reformą polskiego systemu prawnego.”
„A jeśli chodzi o politykę zagraniczną, to wygląda to tak: dopóki Polska wykonuje to co jest w interesie Berlina, to wszystko jest w porządku. Tak się działo przecież przed 2015 rokiem” – wyjaśnia profesor.
Historyk zwraca uwagę na jeszcze jeden fakt. „Warto wiedzieć, że ok 40 proc. wpływów Rosji z surowców energetycznych pochodzi z Niemiec. I nagle przychodzi taka Polska i ma odrębne zdanie, np. w sprawie Nord Stream 2. I to uderza w niemiecką politykę. Szczególnie, że Polsce rację przyznało w tej kwestii USA. Jak w 2019 roku Amerykanie ogłosili sankcje to w Berlinie był wielki szok. Wywołało to wściekłość na Trumpa, na USA. A Polska jest głównym sojusznikiem Ameryki w tej dziedzinie. I dlatego Polska jest zagrożeniem dla niemieckiej polityki prorosyjskiej” – twierdzi.
Profesor zwraca też uwagę na upolitycznienie niemieckich mediów. “Niemieckie media publiczne są politycznie uzależnione, wszystkie gremia medialne są ustawiane przez polityków, czy to SPD czy też CDU. I tam nie ma możliwości, by jakiś dziennikarz był krytyczny w stosunku do niemieckiego rządu. Nie spotkamy krytyki pani kanclerz Angeli Merkel. A to media publiczne nadają ton debacie publicznej. I to one kształtują obecny obraz Polski i Polaków. A to obraz wypaczony”.
“Niemcy powinny się wstydzić, że piszą o Polsce tak jak to robi np.: +Seuddutsche Zeitung+. To nie ma nic wspólnego z rzetelnym informowaniem o wydarzeniach w Polsce. To antypolska propaganda” – mówi.
Profesor Musiał twierdzi, „że dopóki w Polsce nie zdamy sobie sprawy z tego mechanizmu, to nie będziemy z tą arogancją potrafili walczyć”. I dlatego – według niego – “dla niemieckich polityków i biznesu jest w interesie, by wrócili do rządzenia Polską politycy o mentalności służalczej”.
Skąd takie postawy wśród niektórych polityków? Zdaniem historyka wynika to z tego, że „Polska długo nie była wolna. I u ludzi wytworzył się serwilizm, potrzeba szukania pomocy u innych. I myśmy to mieli do upadku komunizmu. Najpierw towarzysze jeździli do Moskwy, a dziś co ciekawe politycy zmienili kierunek i zaczęli jeździć do Berlina czy też do Brukseli. Ci ludzie nie są w stanie samodzielnie myśleć, samodzielnie bronić interesu Polski”.
Ekspert w rozmowie z PAP podkreśla, „że jeśli Putin jest na Polskę wściekły, jeśli niemieckie media, które nie są wolne, agitują przeciw rządowi polskiemu, to coś tutaj jest pozytywnego. I trzeba przyznać, że to właśnie dzisiejsze państwo polskie stara się dbać o polskie interesy.”
„Proszę sobie wyobrazić, że jak się już w 2019 roku okazało, że po raz pierwszy polscy robotnicy sezonowi nie przyjadą, to były zarzuty do rządu polskiego, że to przez program 500 +, że rząd polski rozdaje pieniądze. Coraz mniej Polaków przyjeżdża do rzeźni niemieckich. Pracują w złych warunkach, są wyzyskiwani, to jest zaprzeczenie etosu humanistycznego”.
“Niemcy się martwią losem imigrantów np. na wyspie Lesbos, równocześnie za płotem mają robotników z Europy Wschodniej, którzy żyją w dużo gorszych warunkach i są bezwzględnie wyzyskiwani. I nagle kościół niemiecki tego nie widzi, aktywiści niemieccy tego nie widzą i politycy niemieccy tego nie widzą. Dopiero w czasie pandemii Covid-19 zrobiło się o tym głośno, bo się okazało, że ludzie żyją w tak fatalnych warunkach, że ten wirus się tam rozprzestrzenia. I to jest zakłamanie. Bo najpierw powinno się zacząć robić porządki na własnym podwórku. A Niemcy tego nie zrobili” – wyjaśnia Musiał.