Były ambasador USA w Boliwii i członek Narodowej Rady Bezpieczeństwa Victor Manuel Rocha przyznał się do bycia szpiegiem. Przez całe dekady szpiegował dla Kuby.
Rocha zatrudnił się w Departamencie Stanu w 1981 roku. Służył w Narodowej Radzie Bezpieczeństwa w latach 1994-95, a w latach 2000-2002 był ambasadorem w Boliwii. Został oskarżony o to, że wykorzystał swoje miejsce pracy, by zdobywać tajne informacje i przekazywać je Kubańczykom.
Kiedy FBI zaczęła go podejrzewać, skontaktował się z nim agent, który udawał kubańskiego szpiega. Powiedział mu, że ma dla niego wiadomość „od przyjaciół w Hawanie”. Rocha złapał przynętę. Podczas rozmów chwalił Fidela Castro, nazywał USA „wrogiem” i chwalił się, że przez 40 lat działalności szpiegowskiej nie został złapany.
W piątek były dyplomata przyznał się do winy. W zamian za to przyznanie prokuratura zgodziła się wycofać ponad tuzin stawianych mu zarzutów. Sąd skazał go na najwyższą karę, na jaką mógł go skazać za pozostałe. 73-letni Rocha usłyszał wyrok 15 lat więzienia, trzech lat nadzoru, pół miliona dolarów grzywny. Dodatkowo w ramach ugody Rocha będzie musiał w pełni współpracować z kontrwywiadem. Oprócz tego stracił prawo do rządowej emerytury i będzie musiał przekazać rządowi wszelkie ewentualne przyszłe zyski ze swojej działalności szpiegowskiej, jak np. wierszówki gdyby napisał o tym książkę.