Brytyjski minister, który miał skrytykować Ukrainę, wkrótce straci stanowisko

Brytyjski minister obrony Ben Wallace ma wkrótce odejść ze stanowiska. Nie wystartuje też w kolejnych wyborach.

Urodzony w 1970 roku Wallace służył jako oficer w Szkockiej Gwardii. W Irlandii Północnej jego patrol, którym dowodził, złapał terrorystów z IRA, którzy mieli szykować zamach na brytyjskich żołnierzy. Był również członkiem delegacji, którą wysłano do Francji po ciało księżnej Diany. W 1999 roku został członkiem szkockiego parlamentu, a w 2005 roku parlamentu Wielkiej Brytanii. W 2019 roku Boris Johnson nominował go na stanowisko sekretarza obrony. Wallace odegrał niezwykle istotną rolę w odpowiedzi Wielkiej Brytanii na rosyjską inwazję na Ukrainę.

Kilka dni temu zrobiło się o nim głośno, kiedy podczas szczytu w Wilnie zasugerował, że Ukraina nie okazuje wystarczającej wdzięczności za okazane jej wsparcie. Jego słowa zostały szybko podłapane przez rosyjską propagandę, a premier Rishi Sunak się od nich odciął. We wpisie w języku ukraińskim na Facebooku Wallace stwierdził, że został źle zrozumiany. Wyjaśnił, że chodziło mu bardziej o obywateli niż rządy, i że nie wszystkie państwa popierają Ukrainę tak mocno jak Wielka Brytania.

Kilka dni temu pojawiły się doniesienia, że Wallace zrezygnuje ze stanowiska, które zajmował rekordowo długo, podczas następnej reorganizacji rządu. Ta najprawdopodobniej będzie miała miejsce we wrześniu. O swojej decyzji miał poinformować premiera już 16 czerwca. Wcześniej poinformował też, że nie będzie się już starał o stanowisko sekretarza generalnego NATO.

W rozmowie z Sunday Times Wallace potwierdził te doniesienia. Dodał, że przechodzi na polityczną emeryturę i nie wystartuje w następnych wyborach, ale nie zrezygnuje wcześniej, aby nie było konieczności organizacji wyborów specjalnych w jego okręgu. Wyjaśnił, że po 24 latach ma dosyć polityki i tego, jaki ma wpływ na jego rodzinę. Na razie nie ujawnił, czym zajmie się potem.