Brytyjska premier Theresa May powiedziała w środę, że jest gotowa odejść ze stanowiska wcześniej niż planowała, aby “doprowadzić do tego, co jest właściwe dla naszego kraju i partii”, otwierając drogę do rezygnacji, jeśli posłowie poprą umowę ws. brexitu.
Szefowa rządu złożyła taką zapowiedź podczas spotkania z przedstawicielami klubu parlamentarnego Partii Konserwatywnej, tzw. komitetu 1922.
Jej deklaracja – wcześniej podana nieoficjalnie przez brytyjskie media – została potwierdzona przez Downing Street, które wypuściło częściowy transkrypt jej przemówienia.
May miałaby odejść ze stanowiska, jeśli posłowie poprą jej projekt umowy ws. warunków opuszczenia Wspólnoty, doprowadzając do wyjścia z UE w nowym terminie, 22 maja.
Rządząca Partia Konserwatywna rozpoczęłaby wówczas proces wyboru następcy szefowej rządu, który powinien się skończyć jeszcze w wakacje – prawdopodobnie w lipcu – gdy doszłoby do zmiany premiera. Nowy szef rządu wziąłby na siebie dalsze negocjacje z UE ws. przyszłej relacji handlowej.
W trakcie wystąpienia May wezwała posłów do “poparcia tego porozumienia, abyśmy dopełnili swojego historycznego obowiązku zrealizowania decyzji Brytyjczyków i wyjścia z Unii Europejskiej w łagodny i uporządkowany sposób”.
“To był trudny czas dla naszego kraju i naszej partii, ale jesteśmy niemal u celu; niemal gotowi, aby zacząć nowy rozdział i zbudować jaśniejszą przyszłość” – tłumaczyła.
Jak przyznała, “bardzo jasno usłyszała sygnały z wewnątrz partii parlamentarnej” i “wie, że istnieje chęć do nowego podejścia – i nowego przywództwa – w drugiej fazie negocjacji ws. brexitu”. “Nie będę stała temu na drodze” – zapewniła.
“Wiem, że niektórzy ludzie obawiają się, że jeśli zagłosują za umową wyjścia, to wykorzystam to jako mandat do pospieszenia z drugim etapem negocjacji bez debaty, którą musimy odbyć. Tak się nie stanie – słyszę waszą opinię” – dodała.
Słowa May na spotkaniu z posłami Partii Konserwatywnej są odpowiedzią na rosnącą presję ze strony eurosceptycznego skrzydła torysów, które wykluczało dotychczas poparcie jej projektu umowy wyjścia z Unii Europejskiej, sugerując, że ceną za jego przegłosowanie powinna być jej rezygnacja. Zwolennicy brexitu liczą na to, że to właśnie ich kandydat zostanie wybrany na jej następcę, przejmując kontrolę nad negocjacjami ws. przyszłej relacji Wielkiej Brytanii z UE.
Wśród faworytów do zastąpienia May na stanowisku są m.in. były minister spraw zagranicznych i były burmistrz Londynu Boris Johnson, a także dwaj byli ministrowie ds. wyjścia z Unii Europejskiej David Davis i Dominic Raab.
Brytyjskie media zaznaczyły jednak, że deklaracja o rezygnacji jest prawdopodobnie uwarunkowana tym, aby posłowie poparli jej projekt umowy wyjścia z UE, doprowadzając do opuszczenia Wspólnoty 22 maja.
Zgodnie ze złożoną w środę zapowiedzią szefowa rządu odeszłaby ze stanowiska krótko po tym terminie, pozostając na stanowisku jedynie do czasu wyboru jej następcy wśród posłów Partii Konserwatywnej.
Obecna premier była w przeszłości krytykowana za zbyt łagodne podejście do Unii Europejskiej w negocjacjach ws. wyjścia ze Wspólnoty, a także za izolowanie eurosceptyków wewnątrz rządu. Sama była w trakcie kampanii przed referendum w czerwcu 2016 roku zwolennikiem kontynuacji członkostwa w bloku, ale po objęciu stanowiska naciskała na uszanowanie decyzji podjętej przez Brytyjczyków.
Zgodnie z konkluzjami ubiegłotygodniowej Rady Europejskiej brytyjski rząd ma czas do piątku, 29 marca, aby przyjąć proponowaną umowę z UE i opuścić Wspólnotę na zapisanych w niej warunkach w nowym terminie 22 maja.
Komentatorzy spekulowali w ostatnich dniach, że May będzie prawdopodobnie nalegać na poddanie projektu porozumienia pod kolejne, trzecie głosowanie w czwartek lub piątek, maksymalnie zwiększając presję na dotychczasowych krytyków tego rozwiązania z eurosceptycznego skrzydła Partii Konserwatywnej i wspierającej jej rząd północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów (DUP). Umowa została dwukrotnie odrzucona znaczną większością głosów: 230 w styczniu i 149 w marcu.
Do przyjęcia dokumentu konieczne jest jednak poparcie nie tylko wszystkich posłów torysów, ale także dotychczas wyjątkowo krytycznych wobec porozumienia deputowanych DUP, bo od 2017 roku Partia Konserwatywna nie dysponuje samodzielną większością w Izbie Gmin.
Downing Street zostało dwukrotnie ostrzeżone przez spikera Izby Gmin Johna Bercowa, że próba trzeciego głosowania w tej sprawie może naruszyć procedury parlamentu i zostać przez niego zablokowana, co potencjalnie doprowadziłoby do pogłębienia kryzysu politycznego wokół brexitu.
Pomimo tego minister ds. brexitu Stephen Barclay zapowiedział w środę, że rząd będzie starał się o zwołanie posiedzenia parlamentu na piątek – choć zwyczajowo posłowie spędzają ten dzień w swoich okręgach wyborczych. Taki scenariusz zdawałby się sugerować, że administracja May liczy na to, że uda się uzyskać niezbędne poparcie dla przyjęcia porozumienia ws. brexitu.
W razie nieprzyjęcia proponowanej umowy do końca tygodnia Wielka Brytania będzie miała czas do 12 kwietnia, by zdecydować się albo na brexit bez umowy, albo na przedłużenie swego członkostwa w UE i znalezienie wyjścia z impasu politycznego, na przykład przez drugie referendum lub zmianę proponowanego modelu relacji z UE (np. przez pozostanie we wspólnym rynku lub w unii celnej).
W środę wieczorem posłowie zasiadający w Izbie Gmin zagłosują nad serią alternatywnych propozycji rozwiązania kryzysu politycznego wokół wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Opinia parlamentu nie będzie prawnie wiążąca, ale będzie stanowiła pewną instrukcję polityczną dla rządu.
Z Londynu Jakub Krupa (PAP)