Największy australijski browar boi się, że w związku z epidemią koronawirusa w sklepach może zabraknąć piwa. Uważa, że powinno być uznane za produkt pierwszej potrzeby.
Carlton and United Breweries, największy australijski producent piwa, obawia się, że rząd zamknie ich browary i rozlewnie w związku z walką z epidemią koronawirusa. Ostrzega, że konsekwencją tego będzie nie tylko konieczność zwolnienia tysięcy pracowników, ale coś znacznie gorszego – brak piwa w sklepach.
W niedzielnej konferencji prasowej premier Scott Morrison obiecał, że sklepy monopolowe pozostaną otwarte, z wyłączeniem tych, które są połączone z restauracjami czy pubami. Już teraz w wielu z nich zaczyna jednak brakować towaru gdyż Australijczycy masowo wykupują wszystko, co ma procenty, aby przygotować się na ewentualną kwarantannę.
Premier nie wspomniał w swoim przemówieniu o tym, czy otwarte pozostaną także browary. Przedstawiciele CUB boją się, że ich tymczasowe zamknięcie i odesłanie pracowników do domu może mieć negatywny wpływ na zaopatrzenie w sklepach czy pubach. „Nie możesz wyłączyć dużych browarów i potem je szybko włączyć” – powiedział mediom ich rzecznik prasowy – „Po ponownym otwarciu przez trzy miesiące może brakować piwa dla pubów i sklepów monopolowych”.
W związku z tym przedstawiciele koncernu zwrócili się do władz stanu Wiktoria, gdzie znajduje się ich główny browar, o uznanie piwa za artykuł pierwszej potrzeby. Jeżeli tak się stanie, to nie będą musieli się martwić ewentualnym zamknięciem. Argumentują, że rząd powinien podjąć taką decyzję bo mieszkańcy Australii „potrzebują w życiu normalności” a tą może im zapewnić bezproblemowy dostęp do piwa.