Robert F. Kennedy Jr, który startuje w wyborach prezydenckich jako kandydat niezależny, rozważa wycofanie się z wyścigu. Mimo przynależności do słynnego klanu Demokratów, rozważa także poparcie Donalda Trumpa.
RFK Jr to syn prokuratora generalnego Roberta Kennediego, który został zamordowany w trakcie kampanii wyborczej, i bratanek legendarnego prezydenta JFK. Pracował jako prawnik, specjalizował się w sprawach dotyczących ochrony środowiska. O rozpoczęciu kariery politycznej zaczął myśleć w 2000 roku.
Swoją kandydaturę zapowiedział w marcu zeszłego roku. Powiedział wtedy, że pokonał już największy problem – dostał zgodę od żony. Najpierw chciał wziąć udział w prawyborach Demokratów, ale szybko wycofał się z tego pomysłu. Następnie starał się o nominację Partii Libertariańskiej, ale przegrał. W październiku zdecydował, że wystartuje jako kandydat niezależny. Jego kandydatura wywołała ogromne kontrowersje, od jego wypowiedzi przeciwko szczepionkom, po liczne skandale, jak np. plotki o nieślubnym dziecku czy twierdzenia, że pasożyt wyżarł mu część mózgu. Amerykańskie media donosiły, że reszta klanu Kennedych jest na niego wściekła, gdyż kala ich nazwisko.
To, że nie uda mu się zostać prezydentem, było dla wszystkich jasne od początku. Ostatnim prezydentem USA, który nie należał do Partii Demokratycznej lub Republikańskiej był Millard Fillmore, który zdobył Biały Dom w 1850 roku. Nawet legendarny Teddy Roosevelt nie dał rady tego dokonać, przegrał ostatecznie z Woodrowem Wilsonem. Jego start budził jednak panikę Demokratów, bo martwili się, że odbierze Bidenowi na tyle dużo głosów, że pozwoli to wygrać Trumpowi. Z tego powodu jego kampanię wspierało wielu darczyńców, którzy zwykle finansują Republikanów. Sondaże pokazują, że ma blisko 9% poparcia – co jest rewelacyjnym wynikiem jak na kandydata niezależnego.
Teraz jednak Kennedy rozważa wycofanie się z wyścigu. Zdradziła to w jednym z podcastów Nicole Shanahan, jego kandydatka na wiceprezydent. Przyznała, że jego kampania może zakończyć się na dwa sposoby. Pierwszym jest doprowadzenie jej do końca. Stwierdziła, że osiągnięcie dobrego wyniku w wyborach sprawiłoby, że następni kandydaci niezależni mieliby świetną pozycję.
Kennedy martwi się jednak, że gdyby to zrobił, to mogłaby zwyciężyć Kamala Harris i jej wiceprezydent Tim Walz. Z tego powodu drugą opcją jest rezygnacja ze startu i oficjalne poparcie Donalda Trumpa. Przyznała,że ich kampania „jakimś cudem” odbiera więcej głosów Trumpowi niż Harris. „Czy ryzyko prezydentury Harris-Walz jest warte tego, byśmy zostali?” – spytała. Dodała, że to nie jest łatwa decyzja.
Shanahan skomentowała również opinię, że Kennedy jest tzw. spoilerem – jak w USA nazywa się kandydatów, którzy nie mają szans na zwycięstwo, ale odbierają głosy takim, którzy je mają. Stwierdziła, że zainwestowała dziesiątki milionów dolarów w tę kampanię, by wygrać. „Nie chcieliśmy być spoilerem. Chcieliśmy wygrać” – podkreśliła. Oskarżyła też Demokratów o nieczystą grę – niedopuszczanie ich na publiczne sceny, manipulowanie sondażami, używanie przeciwko nim sądów, szpiegostwo kampanii etc. Shanahan, której majątek wynosi ponad miliard dolarów, dodała, że żałuje tego, że w przeszłości wspierała tę partię finansowo.