Członkowie brytyjskiego ruchu Black Lives Matter twierdzili, że ich czołowa aktywistka Sasha Johnson została postrzelona w głowę z powodu swojej działalności publicznej. Opublikowanie przez brytyjską policję informacje przeczą jednak tej teorii.
Johnson zasłynęła podczas protestów po śmierci George’a Floyda, które miały również miejsce w UK. Była również jedną z założycielek lewackiej partii TTIP, która formalnie nie była związana z BLM, ale chciała zdyskontować politycznie popularność tego ruchu. W niedzielę partia poinformowała, że padła ofiarą ataku, w trakcie którego została postrzelona w głowę. Obecnie walczy o życie w szpitalu.
Wielu jej zwolenników od razu uznało, że stało się tak z powodu jej aktywizmu. Jej znajomi twierdzili, że dostawała wcześniej groźby śmierci. Poseł laburzystów Diane Abbott napisała na Twitterze, że „nikt nie powinien zapłacić własnym życiem bo walczył o sprawiedliwość rasową”. Policja w końcu ujawniła jednak wstępne ustalenia, które sprawiły, że ta relacja padła.
Według policji w dniu incydentu Johnson była uczestniczką domowej imprezy w południowym Londynie. W jej trakcie, około 3 nad ranem, do ogrodu w którym się odbywała weszło czterech czarnoskórych mężczyzn i otwarło ogień. Policja podejrzewa, że strzelanina miała związek z rywalizacją między lokalnymi czarnymi gangami. Na razie nie jest jasne, czy Johnson była celem czy przypadkową ofiarą.