Bliźniaczki zostały rozdzielone w dzieciństwie. Odnalazły się dzięki TikTokowi Najnowsze wiadomości ze świata

Bliźniaczki zostały rozdzielone w dzieciństwie. Odnalazły się dzięki TikTokowi

Dwie bliźniaczki zostały rozdzielone wkrótce po urodzeniu i sprzedane dwóm różnym rodzinom zastępczym. Odnalazły się po latach dzięki nagraniu na TikToku.

Gdy miała 12 lat, Amy Khivitia przebywała w domu swojej chrzestnej, gdzie oglądała gruzińską edycję Mam Talent. Na ekranie tańczyła dziewczynka o imieniu Ano. Zauważyła, że wygląda identycznie jak ona. Powiedziała telewizji BBC, że do jej mamy dzwonili w trakcie programu znajomi, pytając, czego jej córka występuje pod innym imieniem. Zapytana o to, jej mama stwierdziła, że „każdy ma sobowtóra”.

Siedem lat później, w listopadzie 2021 roku, Amy opublikowała na TikToku nagranie, na którym przekłuwa sobie brew pod kolczyk. Miała wtedy 19 lat. Nagranie to zobaczyła mieszkająca w Tbilisi inna 19-latka, Ano Sartania. Wysłał je jej znajomy, który zauważył, że dziewczyna na nagraniu jest do niej bardzo podobna. Zaciekawiona nastolatka postanowiła ją znaleźć i opublikowała prośbę o pomoc na grupie dyskusyjnej jej uniwersytetu. Okazało się, że ktoś ją znał, i pomógł jej nawiązać kontakt na Facebooku. Amy od razu skojarzyła, że Ano to dziewczyna, którą widziała przed laty w telewizji.

W ciągu następnych dni dziewczyny odkryły, że mają ze sobą wiele wspólnego. Obydwie wyglądały niemal identycznie. Podobnie się ubierały, miały podobne fryzury. Obie kochały tańczyć i słuchały tej samej muzyki. Obie miały też tę samą chorobę genetyczną, dysplazję. Odkryły też, że obie urodziły się w tym samym szpitalu położniczym w Kirtskhi, ale daty urodzin na ich certyfikatach różniły się o kilka tygodni.
W końcu postanowiły się spotkać. Amy powiedziała BBC, że zobaczenie Ano na własne oczy było jak spojrzenie w lustro. Nie tylko wyglądały identycznie, ale miały też identyczne głosy. Obie wtedy zrozumiały, że muszą być bliźniaczkami, a ich certyfikaty urodzin zostały sfałszowane.

Dziewczyny postanowiły wyjaśnić tę sprawę. Ich rodziny w końcu wyznały, że zostały adoptowane w 2002 roku. Matka Amy powiedziała jej, że sama była bezpłodna, ale znajomy powiedział jej, że w szpitalu jest niechciane dziecko, i jak zapłaci lekarzowi, to będzie mogła zabrać je do domu i wychować jak swoje, matka Ano powiedziała dokładnie to samo. Obie kobiety były przekonane, że skoro w sprawie biorą udział pracownicy szpitala, to wszystko jest legalne. Nie chciały zdradzić ile za nie zapłaciły.

Bliźniaczki podejrzewały, że ich rodzice sprzedali je dla zysku. Amy chciała odnaleźć ich biologiczną matkę i to wyjaśnić, Ano była sceptyczna wobec tego pomysłu, ale dała się jej przekonać. Do poszukiwań użyły facebookowej grupy Vedzeb (gr. Szukam), która pomaga osobom, które mogły być nielegalnie adoptowane jako dzieci, oraz ich rodzinom. Założyła ją w 2021 roku dziennikarka Tamuna Museridze, która w papierach po zmarłej matce znalazła swój certyfikat urodzin i dowiedziała się, że była adoptowana. Początkowo chciała w ten sposób odnaleźć własną rodzinę, ale szybko przekonała się, że spotkało to tysiące Gruzinów.

W końcu do bliźniaczek zgłosiła się młoda kobieta, która mieszka w Niemczech. Powiedziała im, że jej matka Aza mieszkała w Gruzji i w 2002 roku urodziła w tym szpitalu bliźniaczki, ale wpadła w śpiączkę po porodzie. Gdy się obudziła, pracownicy szpitala powiedzieli jej, że obie zmarły, ale w ostatnich latach zaczęła w to wątpić. Badania DNA potwierdziły, że rozmawiają ze swoją siostrą. Obie w końcu spotkały się ze swoją matką w Berlinie. Spotkały się ze swoją matką w hotelu w Lipsku. Bliźniaczki powiedziały BBC, że nie są z nią blisko, ale nadal utrzymują kontakt.

Tamuna wyjaśniła, że zjawisko handlu noworodkami do adopcji było w Gruzji szeroko rozpowszechnione i zaczęło się w latach pięćdziesiątych. Prowadziła je mafia, ale w procederze brali udział przedstawiciele wielu grup społecznych, od taksówkarzy, przez lekarzy, po urzędników fałszujących dokumenty. Dziennikarka wyjaśniła, że biologicznym rodzicom dzieci mówiono po porodzie, że zmarły. Gdy chcieli zobaczyć ich zwłoki, mówiono im, że zostały już pochowane na terenie szpitala – chociaż w Gruzji nie ma przyszpitalnych cmentarzy. Czasami pokazywano im też zwłoki innych noworodków. Następnie sprzedawano je chętnym rodzinom adopcyjnym. Nie były tanie – Tamuna powiedziała BBC, że kosztowały równowartość przeciętnych rocznych zarobków. Część dzieci została „adoptowana” przez rodziny z zagranicy – USA, Kanady, Cypru, Rosji i Ukrainy. Według jej szacunków spotkało to co najmniej 100 tysięcy dzieci, ale przyznaje, że faktyczna liczba może być dużo większa. Jej praca pomogła zjednoczyć już setki rodzin, które padły ofiarą tego procederu, ale nadal nie udało jej się odnaleźć własnej.

Proceder ustał dopiero w 2005 roku, gdyż rząd Gruzji zaostrzył wtedy przepisy adopcyjne, a rok później zaostrzył przepisy dotyczące handlu żywym towarem. W 2022 roku rząd Gruzji rozpoczął w tej sprawie oficjalne śledztwo. Jego rzecznik powiedział BBC, że porozmawiali już z ponad 40 świadkami, ale wiele tych spraw jest stara i dotycząca ich dokumentacja już się zagubiła. Tamuna powiedziała, że przekazała rządowi zgromadzone przez siebie materiały, ale na razie nie wiadomo, kiedy powstanie oficjalny raport. Ona sama, wraz z prawnik Lią Mukhaszawrią, walczy teraz w sądach o to, by ofiary uzyskały dostęp do swoich certyfikatów urodzin, co w świetle prawa jest obecnie bardzo trudne.

Źródło: Stefczyk.info na podst. BBC Autor: WM
Fot. Zdjęcie ilustracyjne Pixabay

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij