Choć poseł Radosław Lubczyk w parlamencie zasiada nieprzerwanie od 2015 roku, do tej pory nie dał się poznać specjalnie ze swojej sejmowej aktywności. Zasłynął jednak z tego, że jako poseł pobrał z sejmowej kasy “zapomogę” na blisko 800 tys. zł, chociaż nie należał do “najbiedniejszych”.
Co ciekawe, przypadek posła Radosława Lubczyka jako pierwsza opisała – jeszcze przed wyborami – redakcja Money.pl, wchodząca w skład Wirtualnej Polski. Platforma nie wiedziała wówczas, czy warto bratać się z ludowcami i Hołownią, czy jednak próbować przejąć władzę samodzielnie, stąd pewnie taka a nie inna linia redakcji sprzyjającej obecnie rządzącym.
– Poseł Radosław Lubczyk ma ferrari, porsche, bmw, kilka nieruchomości i dobrze prosperującą spółkę dentystyczną, która tylko w ostatnim roku zarobiła “na czysto” ponad pół miliona zł. Mimo to w ciągu osttanich siedmiu lat parlamentarzysta pobrał z kasy Sejmu ponad 778 tys. zł z uwagi na swoją trudną sytuację majątkową – czytamy w artykule Money.pl
Do sprawy odnieśli się wówczas i Władysław Kosiniak-Kamysz i Marek Sawicki, którzy zapewniali, że zostanie ona zbadana. Czy tak się stało, nie wiemy. Wiemy natomiast, ze Lubczyk dostał miejsce na zachodniopomorskiej liście Trzeciej Drogi i ponownie zasiadł w Sejmie, a teraz ma objąć tekę wiceministra cyfryzacji.
Fakt czy parlamentarzyści powinni otrzymywać wysokie uposażenia i diety, to temat na inną dyskusję i nie chcemy tego tutaj roztrząsać. Zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy obecnego finansowania mają swoje słuszne argumenty. Pytanie jednak, co z parlamentarzystą, który delikatnie mówiąc, nie należy do najbiedniejszych, a korzysta ze swoistej zapomogi od państwa? Czy tak to powinno wyglądać? A może to po prostu są te nowe standardy?
AKTUALIZACJA:
Jak donosi portal Business Insider, wicepremier i minister cyfryzacji @KGawkowski zaprzeczył, że Radosław Lubczyk zostanie wiceministrem w jego resorcie. Wcześniej o ministerialnym awansie w mediach zapewniał sam Lubczyk.