Joe Bidenowi nie minął jeszcze pierwszy tydzień w Białym Domu, a już wydał 33 dokumenty. To więcej niż wszyscy jego poprzednicy razem wzięci.
Biden już w dniu inauguracji wziął się ostro do pracy, podpisując kilkanaście dokumentów. Od tego czasu zdążył wydać 33 różne dokumenty. Są wśród nich memoranda czy proklamacje, ale znakomita większość – 21 – to rozkazy prezydenckie. Wiele z nich ma daleko idące znaczenie – jak na przykład ten o wstrzymaniu strategicznego ropociągu Keystone XL, który oburzył Kanadyjczyków. Inne to cofnięcie rozkazów wydanych przez Trumpa i powrót do sytuacji z czasów Obamy.
Tak dużej aktywności prezydenta jeszcze nie było. Donald Trump w swoim pierwszym tygodniu w Białym Domu podpisał cztery rozkazy, Barack Obama pięć, Bill Clinton jeden a George W. Bush zero. Działający w ramach uniwersytetu kalifornijskiego instytut American Presidency Project potwierdził, że żaden z poprzedników Bidena – nawet Franklin Delano Roosevelt, który miał wyjątkowo aktywne pierwsze 100 dni – nie stworzył tylu dokumentów w pierwszym tygodniu.
Rozkazy prezydenckie to dokumenty nakazujące zrobienie czegoś poszczególnym departamentom lub agencjom federalnym. Te muszą poruszać się w granicach stworzonego przez Kongres prawa, ale możliwość ich wydawania i tak oznacza, że prezydent USA ma ogromną władzę. Nadużywanie tego przywileju jest jednak źle widziane – zarówno Trump jak i Obama byli obiektem krytyki z powodu wydawania zbyt dużej ich ilości.
Sytuacja Bidena jest o tyle ciekawa, że jego dwaj poprzednicy tłumaczyli się, że muszą rządzić przy pomocy rozkazów, gdyż w którejś z izb Kongresu większość ma opozycyjna partia, co znacznie utrudniłoby im współpracę z władzą ustawodawczą. W wypadku Bidena jednak takiego problemu nie ma, gdyż Demokraci mają obecnie większość zarówno w Senacie jak i w Izbie.