Najnowsze wiadomości ze świata

Biden nie był jedynym prezydentem, który wycofał się z wyborów. Niemal sto lat temu stało się to samo

Joe Biden nie jest pierwszym amerykańskim prezydentem, który niespodziewanie zrezygnował z walki o kolejną kadencję. Niemal sto lat temu Amerykanów zszokował tym samym Calvin Coolidge.

Urodzony w 1872 roku Coolidge robił karierę w Massachusetts. Ogólnokrajową sławę zyskał, gdy został gubernatorem tego stanu w 1918 roku. Rok później w Bostonie doszło do strajku policjantów. Gdy odmówili spełniania swoich obowiązków, przestępczość w mieście błyskawicznie wzrosła. Coolidge, wbrew swoim doradcom, zareagował bardzo ostro. Doprowadził do zwolnienia strajkujących ze służby, przejął osobistą kontrolę nad policją i wysłał na ulicę Gwardię Narodową do pilnowania porządku. Zrobiło się o tym głośno w całym kraju, a reputacja Coolidge’a wśród Republikanów znacząco wzrosła.

W 1920 odbyła się Konwencja Narodowa Republikanów. Coolidge w niej startował, ale nikt nie traktował jego kandydatury poważnie. Ostatecznie delegaci powierzyli nominację znanemu z wyjątkowego uroku osobistego senatorowi Warrenowi G. Hardingowi. Następnie partyjni bossowie ogłosili, że chcą, by jego wiceprezydentem został senator Irvine Lenroot. Ufni, że to wystarczy, opuścili konwencję. Szeregowi delegaci jednak się zbuntowali i postanowili wybrać swojego kandydata. Ktoś zaproponował Coolidge’a, i niespodziewanie jego kandydatura zdobyła poparcie.

Harding bez większych problemów wygrał wybory. Ameryka miała wcześniej trzech prezydentów, którzy reprezentowali tzw. progresywizm – ideologię, którą trudno uznać za prawicową lub lewicową – i silną władzę wykonawczą. Harding obiecywał podczas kampanii bliżej niesprecyzowany „powrót do normalności”, i przekonał tym do siebie Amerykanów. Coolidge tym samym został wiceprezydentem.

Wiceprezydent nie miał w tamtych czasach zbyt wiele do roboty. Coolidge brał jednak, jako pierwszy, udział we wszystkich naradach. Zaczął też być zapraszany na przyjęcia. Wtedy zauważono, że chociaż jako polityk był znany z przemówień, prywatnie bardzo nie lubił się odzywać. Zaczęły o nim krążyć dowcipy, np. że milczy płynnie w pięciu językach. Popularna anegdota mówiła też, że na jednym przyjęciu siedząca obok niego kobieta powiedziała mu, że założyła się z koleżankami, że wyciągnie z niego więcej niż dwa słowa. „To przegrałaś” – miał jej odpowiedzieć. Media szybko nadały mu pseudonim – Cichy Cal.

Na przełomie lipca i sierpnia 1923 roku prezydent Harding udał się na objazd Zachodniego Wybrzeża. W San Francisco dostał niespodziewanie zawału serca i zmarł. Coolidge przebywał wtedy w rodzinnym domu, w którym nie było elektryczności i telefonu, więc o jego śmierci dowiedział się dopiero w nocy, gdy dotarł do niego posłaniec. Wstał z łóżka, pomodlił się, po czym złożył przysięgę prezydencką na ręce swojego ojca, który był notariuszem. Po wszystkim znów położył się spać. Po powrocie do Waszyngtonu złożył w tajemnicy kolejną przysięgę, na ręce sędziego Sądu Najwyższego, aby nikt nie zarzucił mu, że ta pierwsza była nieważna.

Gdy umarł Harding, Ameryka pogrążyła się w żałobie. Miliony osób wyszło pod tory, którym jechał pociąg z jego ciałem, by go pożegnać. Wkrótce po jego śmierci wyszło jednak na jaw, że ludzie, których zabrał ze sobą do Białego Domu, zwani gangiem z Ohio, oddawali się korupcji na niespotykaną skalę, łącznie z okradaniem szpitali dla weteranów z leków. To, czy Harding o tym wiedział, do dzisiaj jest tematem debat historyków, ale zrujnowało to doszczętnie jego reputację. Szczególnie niszczący był dla niej tzw. skandal Teapot Dome. Było to wzgórze w Wyoming, pod którym znajdowało się złoże ropy. Prezydent Taft uznał je za rezerwę na potrzeby marynarki wojennej. Harding przekazał kontrolę nad tym i innymi podobnymi złożami z departamentu marynarki do departamentu interioru, a jego sekretarz Albert Bacon Fall w zamian za łapówki wynajął je, po bardzo atrakcyjnej cenie, prywatnym firmom. Później miał się okazać pierwszym członkiem gabinetu prezydenckiego, który wylądował w więzieniu. Skandal Teapot Dome był długo uznawany za największy skandal związany z prezydentem USA, przyćmił go dopiero Watergate.

Mogło by się wydawać, że te skandale zatopią też reputację Coolidge’a Tak się jednak nie stało. Wszyscy wiedzieli, że ludzie Hardinga nie dopuszczali go do swoich interesów, a on sam w żaden sposób nie próbował ich bronić, gdy wyszły na jaw. Jego popularność, zamiast zmaleć, znacząco wzrosła. Jako prezydent, Coolidge zasłynął tym, że nic nie robił. Uważał, że rząd federalny nie powinien się wtrącać, gdy nie jest to potrzebne. Zasłynął też z wyjątkowo długich drzemek. Ożywiał się wyłącznie, gdy trzeba było obniżyć podatki lub zmniejszyć wydatki rządu. Mimo tego braku aktywności – lub, jak twierdzą niektórzy, dzięki niemu – gospodarka USA rozwijała się wyjątkowo szybko, a Amerykanie bogacili się w błyskawicznym tempie. Ryczące lata dwudzieste, jak dzisiaj nazywamy ten okres, były dla Ameryki wyjątkowo radosne.

Tym większym zaskoczeniem było to, co zrobił w 1927 roku. 2 sierpnia, gdy Coolidge przebywał na urlopie, zwołał niespodziewanie konferencję prasową. Następnie wręczył zgromadzonym dziennikarzom zwitki papieru. Gdy je rozwinęli, okazało się, że było na nich tylko jedno zdanie – „Zdecydowałem się, że nie wystartuję w wyborach prezydenckich w 1928 roku”. Po dłuższej chwili prezydent wyjaśnił, że jeśli ponownie wygra, to spędzi w Białym Domu dekadę. „Dziesięć lat to dłużej, niż spędził w nim ktokolwiek – za długo!” – powiedział.

Jego decyzja wywołała szok. Wszyscy byli bowiem przekonani, że wobec panującej prosperity wybory będą dla niego formalnością, a on sam zwycięstwo ma w kieszeni. Prezydent musiał wielokrotnie powtarzać własnej partii, że nie chce startować, bo planowali go wystawić nawet bez jego zgody. Jego miejsce zajął popularny sekretarz handlu Herbert Hoover. Korzystając ze swojej popularności i popularności Coolidge’a, bez problemu pokonał rywala. Sam Coolidge uważał, że nie nadaje się na to stanowisko, ale nie mówił tego publicznie.

Po przejściu na emeryturę Coolidge tłumaczył w swoich wspomnieniach, że zdecydował się zrezygnować, bo „urząd prezydenta wymaga wiele od osób, które go zajmują i osób, które są im drogie”. Dzisiaj historycy podejrzewają jednak, że do tej decyzji skłoniła go tragedia, która spotkała go w Białym Domu. 30 czerwca 1924 roku jego młodszy syn, Calvin Jr., grał z bratem w tenisa. Nie założył skarpet i na jego nodze pojawił się pęcherz. Wkrótce potem dostał z jego powodu sepsy i zmarł tydzień później, w wieku 16 lat. Coolidge nie mógł sobie potem wybaczyć, że do tego dopuścił, a psycholodzy twierdzą, że przypłacił to ciężką depresją.

Z punktu widzenia historii decyzja o rezygnacji okazała się jednak słuszna. W 1929 roku w Ameryce wybuchł Wielki Kryzys. Ten doszczętnie zrujnował reputację jego następcy. Hoover był niezwykle popularny przed przeprowadzką do Białego Domu. Był bardzo bogatym biznesmenem, a do tego zasłynął działalnością charytatywną – pomagał m.in. Amerykanom, którzy utknęli w Anglii podczas Pierwszej Wojny Światowej czy polskim dzieciom podczas wojny z Rosją. Nie potrafił sobie jednak zupełnie poradzić z tym kryzysem, a Amerykanie uznali, że celowo nie chce im pomóc. Gwoździem do trumny było to, kiedy amerykańscy żołnierze – dowodzeni przez generała Douglasa MacArthura, który miał zdobyć sławę podczas II Wojny Światowej – otwarli ogień do tzw. Bonus Army, czyli weteranów Wielkiej Wojny, którzy domagali się, by wobec trudnej sytuacji ekonomicznej wypłacić im obiecaną premię o kilka lat wcześniej. Hoover nie kazał MacArthurowi tego zrobić, ale też go nie potępił. Nie pomógł również fakt, że Amerykanie zaczęli nazywać pojawiające się w całym kraju koczowiska bezdomnych „Hooverville”. Jego popularność gwałtownie spadła, przegrał następne wybory, a dzisiaj jest uznawany za jednego z najgorszych prezydentów w historii USA.

Gdyby to Coolidge był wtedy prezydentem, to najprawdopodobniej jego by to spotkało. Zamiast tego został niemal zapomniany. W popularnych rankingach prezydenckich plasuje się zwykle gdzieś w połowie, chociaż jego pozycja wyraźnie zależy od tego, co autor danego rankingu sądzi o roli rządu w gospodarce. W powszechnej świadomości przeciętnego Amerykanina praktycznie nie występuje. Był jednak ktoś, kto o nim pamiętał. Ronald Reagan pisał w swojej autobiografii, że jego zdaniem Coolidge był skrajnie niedoceniany. Wkrótce po objęciu władzy powiesił na honorowym miejscu w Białym Domu jego portret. W jego rządach widać też było wiele z pomysłów Coolidge’a. Tym samym jeden z najbardziej zapomnianych prezydentów USA zainspirował jednego z najsłynniejszych.

Źródło: Autor: WM
Fot. Domena publiczna

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij