24-letnia mieszkanka Indianapolis została zastrzelona. Jej narzeczony twierdzi, że strzelali do niej aktywiści Black Lives Matter.
Zdarzenie miało miejsce 5 lipca ok. 3 nad ranem. Jessica Doty Whitaker spacerowała nad brzegiem kanału ze swoim narzeczonym Jose Ramirezem i dwójką innych osób. W pewnym momencie jedna z tych osób użyła w rozmowie słowa „czarnuch” – jako terminu slangowego a nie rasistowskiego. Nie spodobało się to pobliskiej grupie – czterem mężczyzną i kobiecie – którzy ich zaczepili i zaczęli krzyczeć „Black Lives Matter” (ang. czarne życia się liczą).
Według jej narzeczonego Whitaker miała im odpowiedzieć, że wszystkie życia się liczą. Sytuacja była bardzo napięta i w końcu obie strony sprzeczki sięgnęły po broń. Nie doszło jednak do strzelaniny i obie strony uspokoiły się i rozeszły w pokoju.
Wkrótce potem w ich stronę padły strzały z pobliskiego mostu. Jedna z kul trafiła Whitaker. Ramirez odpowiedział ogniem, ale twierdzi, że była to instynktowna reakcja gdyż nie widział nikogo na tym moście. 24-latka została szybko przewieziona do szpitala, ale nie udało się uratować jej życia. Osierociła 3-letnie dziecko.
Ramirez jest przekonany, że jego ukochana została zastrzelona przez kogoś z grupy, z którą mieli wcześniej sprzeczkę. Uważa, że zaczaił się na nich i otworzył do niej ogień. Jej rodzina uważa, że ruch Black Lives Matter powinien zostać uznany za organizację terrorystyczną.