Bezczelne i zuchwałe. Kanclerz Niemiec twierdzi, że wysyłają ogromne ilości broni na Ukrainę

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz od początku wojny jest ostro krytykowany za brak wsparcia dla walczącej Ukrainy. Podczas spotkania z przywódcami państw bałtyckich stwierdził, że dostarczają jej ogromne ilości broni.

Już przed wojną, kiedy Rosjanie dopiero zbierali wojska na granicach Ukrainy, wiele państw zaczęło wysyłać jej broń. Niemcy nie tylko tego nie zrobiły, ale również blokowały wysłanie jej broni przez inne państwa, np. starych haubic D30, które Estonia pozyskała po rozwiązaniu sił zbrojnych NRD. W końcu, na skutek zmasowanej krytyki światowej opinii publicznej, zmienili zdanie i wysłali np. granatniki przeciwpancerne, ale sami Ukraińcy twierdzą, że w większości wypadków Berlin ograniczał się do składania obietnic i wyszukiwania wymówek, dlaczego nie mogą im wysłać np. czołgów czy działek przeciwlotniczych.

Scholz pokazał jednak, że fakty nie mają dla niego znaczenia. Przemawiając na konferencji prasowej z przywódcami Litwy, Łotwy i Estonii stwierdził, że Berlin wspiera Kijów „mocniej niż ktokolwiek inny”. „Niemcy są jednym z najważniejszych militarnych sojuszników Ukrainy. Nikt nie dostarcza broni na taką skalę, jak Niemcy” – przekonywał. Stwierdził, że Niemcy dostarczają „duże ilości amunicji, systemów opancerzonych i najnowocześniejszych haubic”. Przypomniał też, że Niemcy uzupełniają braki w arsenałach państw, które wysyłają swoją broń na Ukrainę.

Rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Niemcy regularnie obiecują Ukrainie, że wyślą jej nowoczesną broń ciężką – pojazdy przeciwlotnicze Gepard, wozy bojowe Marder czy haubice Pzh.2000. Ambasador Ukrainy w Berlinie Andrij Melnyk powiedział jednak w miniony weekend, że „przez 100 dni wojny ani jeden ciężki sprzęt nie został dostarczony z Niemiec na Ukrainę”. Na antenie ZDF powiedział, że pierwsza ciężka broń z tego kraju zostanie dostarczona Ukrainie do końca czerwca – ale wiele osób wątpi, że tak się stanie.