To właśnie Michał Falzmann jako pierwszy nagłośnił nieprawidłowości w działalności funduszu celowego, które wykrył w ramach wykonywania czynności kontrolnych. Później dołączył do zespołu kontrolnego NIK dotyczącego sprawy FOZZ. Jego raport został przedstawiony ówczesnemu premierowi Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu, który zarządził specjalną naradę informującą o ustaleniach Falzmanna na temat funduszu.
15 lipca 1991 roku kontroler złożył do Narodowego Banku Polskiego wniosek o udostępnienie informacji dotyczących transakcjach realizowanych przez FOZZ. Tego dnia zostało mu przedstawione polecenie odsunięcia go od czynności kontrolnych prowadzonych przez Zespół Analizm Systemowych, a podczas powrotu do domu nagle zasłabł. Zmarł kilka dni po przewiezieniu go do szpitala.
Okoliczności jego śmierci do dziś pozostają tajemnicą. 27 lat od śmierci kontrolera jego córka w rozmowie z dziennikarzami TVP Info ujawniła, jak wyglądało życie rodziny Falzmannów, a przede wszystkim jej ojca, w czasie odkrywania kolejnych szczegółów dotyczących afery FOZZ.
–Wielokrotnie znajdowaliśmy mieszkanie w dziwnym nieładzie. Wszystkie dokumenty były przetrzepane, książki leżały na podłodze. Wtyczki od telefonu, od telewizji, od wszystkich lamp były obcięte. To były sygnały, by tata zostawił tę sprawę. Nie zostawił jej i skończyło się, jak się skończyło – opowiada kobieta.
Zuzanna Falzmann wspominała także dzień, kiedy odwiedziła ze swoją mamą szpital, w którym znajdował się jej ojciec po „rzekomym zawale” – Mama powiedziała lekarzowi, że chciałaby przeprowadzenia sekcji zwłok. Lekarz wziął ją na bok i powiedział: „proszę pani, proszę zapomnieć o sekcji zwłok, bo ta sekcja nie wykryje niczego. Są środki, które dosypuje się do kawy i po 2 godzinach znikają z organizmu”.
Kobieta przyznała, że wie, dlaczego jej ojciec zmarł. Jej zdaniem ojciec został zamordowany, gdyż badał sprawę, która dotykała interesów wielu bardzo wpływowych osób. Zdaniem córki Michała Falzmanna, te osoby nigdy nie poniosły żadnej odpowiedzialności za tę sprawę.