Autor nowej książki o zamachu na Johna F. Kennediego dokonał w archiwach szokującego odkrycia. Ustalił, że próba zamachu na prezydenta mogła mieć miejsce już rok wcześniej.
60 lat temu JFK udał się na wizytę do Dallas w Teksasie. Na Dealey Plaza w stronę jego kabrioletu oddano strzały, jedna z kul trafiła go w głowę, zabijając go na miejscu. Zamachowcem miał być komunista Lee Harvey Oswald, który mieszkał w ZSRR, a po powrocie do USA zaczął się starać o azyl na Kubie. On sam został zamordowany przez gangstera Jacka Rubiego, a kulisy tego zamachu do dzisiaj budzą ogromne emocje i są tematem wielu teorii spiskowych.
Stephen F. Knott, profesor spraw bezpieczeństwa narodowego w amerykańskim Morskim Kolegium Wojennym, pisze obecnie nową książkę o Kennedym. Podczas prac nad nią dokonał szokującego odkrycia w jego bibliotece prezydenckiej w Bostonie. Znalazł tam dokumenty, które świadczą, że być może do próby zamachu na Kennediego doszło już rok wcześniej.
W listopadzie 1962 roku Kennedy odwiedził Springfield w stanie Illinois, by złożyć wieniec na grobie Abrahama Lincolna i wygłosić przemówienie. Gdy jechał swoim kabrioletem, jeden z policjantów zauważył, że z okna pobliskiego budynku wysunęła się lufa.
Strzał jednak nie padł. Policjanci aresztowali wtedy dwie osoby, 20- i 16-latka. Znaleźli przy nich karabin kalibru .22 wyposażony w celownik optyczny i paczkę amunicji. Nie usłyszeli jednak żadnych zarzutów. Tłumaczyli się, że chcieli przyjrzeć się Kennediemu, a z braku lornetki użyli do tego celu lunety na broni.
Gerald Blaine, były agent Secret Service, który chronił Kennediego podczas tamtej wizyty, powiedział mediom, że użycie w tym celu broni faktycznie było dziwne. Jego zdaniem ten incydent nie był jednak poważny, a para zrobiła to z głupoty. Stwierdził, że śledztwo w tej sprawie było bardzo dokładne.
Knott zauważył, że gdyby Kennedy zginął w 1962 roku, to konsekwencje mogłyby być dużo poważniejsze. Dopiero bowiem skończył się kryzys kubański, a dzięki przywództwu JFK udało się powstrzymać wybuch wojny. Morderstwo prezydenta w takim momencie mogłoby doprowadzić do oskarżeń pod adresem ZSRR, które mogłyby spowodować niebezpieczną eskalację.
Jego zdaniem Secret Service powinien też wyciągnąć z tego incydentu wnioski i poprawić ochronę Kennediego, co mogłoby sprawić, że przeżyłby wizytę w Dallas. Przyznał jednak, że nie byłoby to łatwe, bo JFK bardzo zależało, żeby nie izolować się od obywateli.