Portal Oko.press przyznał, powołując się na amerykańskich analityków, że za wyciekiem maili ze skrzynki ministra Dworczyka stoją Rosjanie. Wcześniej udowadniali, że to nie musi być prawda.
Przypomnijmy: 4 czerwca zeszłego roku nieustalona na razie osoba zaczęła publikować maile ze skrzynki ministra Dworczyka na dwóch kanałach na Telegramie, polsko- i rosyjskojęzycznym. Śledztwo w sprawie tego wycieku trwa nadal, ale sam minister, inni przedstawiciele rządu oraz wielu ekspertów od cyberbezpieczeństwa podejrzewało, że za tym atakiem stoi Rosja.
W artykule pod chwytliwym tytułem „Jednak Rosja! To ona stała według analityków USA stała za operacją, której częścią było #DworczykLeaks” podająca się za analityczkę internetu Anna Mierzyńska poinformowała, że według zajmującej się cyberbezpieczeństwem amerykańskiej firmy Recorded Future za operacją Ghostwriteter, której częścią była afera mailowa Dworczyka, stoi Rosja. Jej eksperci znaleźli związek między kanałem na Telegramie, który publikował treść tych maili i grupą medialną Patriot Media Group, która była nadzorowana przez „kucharza Putina”, oligarchę Jewgienija Progożina.
Co ciekawe ta sama Mierzyńska była też autorką opublikowanego w czerwcu zeszłego roku artykułu „Atak na ministra Dworczyka to operacja wschodnich służb? To nie musi być prawda”. W tym tekście „rozprawiała się” z argumentami za tym, że to właśnie Rosjanie stoją za tym wyciekiem, które jej zdaniem były mało przekonujące.