Po 45 latach policji udało się aresztować podejrzanego o dokonanie brutalnego morderstwa. Wpadł przez niedopałek papierosa.
30-letnia Dorothy Marie Sizel dorabiała sobie do pensji w jednej z pizzerii w mieście Kent w stanie Waszyngton. 23 lutego 1980 roku wyszła wieczorem z pracy po zakończeniu zmiany. To wtedy po raz ostatni widziano ją żywą. Kiedy przez dwa dni nie pojawiła się w pracy, jej zaniepokojeni koledzy poprosili policję, by sprawdziła, czy wszystko u niej w porządku. Policjanci weszli do jej mieszkania. Znaleźli tam jej zwłoki, były częściowo rozebrane. Sekcja wykazała, że została uduszona, a przed śmiercią padła ofiarą gwałtu.
Śledztwo w tej sprawie szybko jednak utknęło w martwym punkcie. W 2015 roku brat ofiary skontaktował się telefonicznie z sierżantem Timem Fordem, który pracował wtedy w dziale poważnych przestępstw departamentu policji w Kent. Opowiedział mu o tej sprawie. Ford z jakiegoś powodu – sam nie wiedział dlaczego – dostał na jej punkcie obsesji. Obiecał sobie, że złapię jej zabójcę. Zrezygnował nawet z przejścia na emeryturę w marcu tego roku.
Podczas wstępnego śledztwa policja pobrała próbki z jej szlafroku, które zawierały częściową DNA sprawcy. Technologia ich analizy była wtedy jednak w powijakach. Dopiero w 2016 roku udało im się stworzyć na jej podstawie częściowy profil genetyczny. Policjanci porównywali go z profilami w bazach danych, ale nie przynosiło to skutku.
Przełom nastąpił w 2022 roku. Wtedy postanowiono użyć tzw. genetycznej genealogii. W USA popularne są firmy, które potrafią określić pochodzenie danej osoby na podstawie próbki DNA. Od kilku lat amerykańscy policjanci przeszukują ich bazy danych, szukając krewnych sprawców nierozwiązanych zbrodni. Udało się w ten sposób rozwiązać szereg głośnych spraw. Na przykład w 2018 roku udało się dzięki temu aresztować tzw. zabójcę z Golden State, który w latach 1974-1986 dokonał co najmniej 13 morderstw i 51 gwałtów.
Tym razem policji udało się namierzyć 11 potencjalnych podejrzanych. Policjanci zaczęli badać próbki ich DNA. Wśród podejrzanych był 65-letni Kenneth Duane Kundert z Arkansas, a także jego brat. Obaj przebywali w areszcie w związku z dokonaniem napaści. Policjanci poprosili ich o próbki DNA. Brat Kunderta ją przekazał, dzięki czemu został oczyszczony z zarzutów, ale Kundert odmówił.
Dowody przeciwko niemu były zbyt słabe, by poprosić sąd o nakaz pobrania próbki. Policjanci zaczęli go więc śledzić. W pewnym momencie zauważyli, że mężczyzna wyrzucił niedopałek papierosa do kosza na śmieci przed supermarketem. Ford powiedział mediom, że policjanci nie byli pewni, który należał do niego, więc zabrali wszystkie i zbadali DNA z resztek śliny. Jedno z nich pasowało do próbek z miejsca zbrodni. Śledczy odkryli także, że miał on związki z miastem, gdzie zginęła Sizel. W czasie jej śmierci obaj bracia mieszkali ok. 400 metrów od jej mieszkania.
Kundert został aresztowany w czwartek i trafił do aresztu w Arkansas. Sędzia wyznaczył wysokość kaucji na 3 miliony dolarów. Czeka teraz na ekstradycję do Waszyngtonu, gdzie usłyszy zarzut morderstwa pierwszego stopnia.