Grupa archeologów-amatorów wykopała z ziemi kolejny rzymski dodehakedron. Naukowcy do dzisiaj nie wiedzą do czego służyły.
Dodekahedron to odlany ze stopu miedzi dwunastościan foremny. Jest pusty w środku, a w jego ścianach znajdują się otwory. Każdy wierzchołek zdobi też metalowa kula. Datuje się je na II-IV wiek naszej ery. Pierwszy dodekahedron odkryto w 1739 roku, a od tego czasu znaleziono ich ponad sto. Odnajdywano je w Austrii, Belgii, Francji, Niemczech, na Węgrach, w Luksemburgu, Wielkiej Brytanii, Holandii i Szwajcarii, co pokazuje, że były szeroko rozpowszechnione w świecie rzymskim.
Mimo ich popularności, naukowcy do dzisiaj nie wiedzą, do czego służyły. W źródłach pisanych i obrazach z epoki nie udało się odnaleźć żadnej wzmianki o nich. Niektórzy historycy uważają, że były używane do pomiarów, inni, że nawijano na nie nić przy dzierganiu rękawic. Jeszcze inni uważają, że była to broń, dziecięca zabawka, urządzenie używane przy wróżbach, albo zwykła ozdoba. Jedna teoria twierdzi, że wobec tego, że wykonanie takiego przedmiotu wymagało dużych zdolności od rzemieślnika, wykonywali je, by dowieść swoich zdolności przed kierownictwem gildii.
Grupie archeologów-amatorów z brytyjskiego Lincolnshire udało się odnaleźć kolejny. Ich dodekahedron ma ok. ośmiu centymetrów. Zachował się w niemal idealnym stanie. Zdaniem Richarda Parkera, sekretarza organizacji Norton Disney History and Archeaology Group, której członkowie go odnaleźli, świadczy to o tym, że został celowo zakopany w ziemi, a jego właściciel najwyraźniej bardzo go cenił.
Zdaniem Parkera dodekahedrony nie były używane jako instrumenty pomiarowe, bo każdy z nich miał inne wymiary, ani jako narzędzia, bo nie noszą żadnych śladów użytkowania. Jego zdaniem najbardziej prawdopodobna jest teoria, że był to obiekt kultu religijnego. Uznawania wszystkich artefaktów o nieznanym przeznaczeniu za obiekty kultu jest wprawdzie popularnym wśród archeologów żartem, ale Parker zauważył, że odkryto go w pobliżu miejsca, w którym w 1989 roku odkryto małą figurkę bóstwa na koniu, co świadczy, że w okolicy była świątynia.
Parker liczy, że jego organizacji uda się w końcu rozwiązać tajemnicę dodekahedronów. Zauważył, że w wypadku wielu z nich, które odnaleziono 200 czy 300 lat temu, nikt nie zbadał kontekstu miejsca, w którym je odnaleziono. Jego organizacja planuje przeprowadzić jednak dokładne badania archeologiczne i liczy na to, że rzucą światło na tajemnicze artefakty. „To dość skomplikowana historia do opowiedzenia” – stwierdził.