– W miejscu, gdzie kiedyś były gęste lasy – obecnie już ich nie ma. Wycieczka przez góry Harz bardziej przypomina apokalipsę, niż wyprawę przez baśniowy las – pisze w czwartek portal niemieckiego dziennika „Bild”. Z kolei polskie Lasy Państwowe wskazują, ze nasz kraj jest w europejskiej czołówce, biorąc pod uwagę powierzchnię zalesienia. Mimo dobrej kondycji gospodarki leśnej, Unia Europejska próbuje przejąć kontrolę nad „zielonymi płucami” Polski.
Dyrektor Biura Opieki Leśnej w niemieckim Harzu wskazuje, że „cztery na pięć drzew iglastych to drzewa albo martwe, albo poważnie uszkodzone”. „Bild” zauważa, że jeszcze gorsza sytuacja panuje w Parku Narodowym Harz.
– Po tym, jak drzewa padły ofiarą suszy i korników, zostały one następnie zdziesiątkowane przez pożary i burze – pisze niemiecki portal odnosząc się do utworzonego w 2006 roku rezerwatu, który rozciąga się na terenie krajów związkowych Saksonia-Anhalt i Dolna Saksonia. Rzecznik Parku, Martin Baumgartner, przyznaje, że w latach 2017-21 utracono 11 609 hektarów lasów. Jest to obszar 116 kilometrów kwadratowych, co stanowi blisko połowę całego obszaru chronionego.
Sprawą lasów w państwach członkowskich zainteresowała się Unia Europejska, która chce przejąć zarządzanie wspomnianymi zasobami. Jak zatem wygląda kondycja polskich drzewostanów w konfrontacji z sytuacją opisywaną przez „Bild”.
W Polsce powierzchnia lasów wynosi ponad 9,2 mln ha, co odpowiada lesistości 29,6 proc. Lasy Państwowe podkreślają, że nasz kraj znajduje się w europejskiej czołówce jeśli chodzi o powierzchnię drzewostanów.
– Zdecydowana większość to lasy państwowe, z czego ponad 7,3 mln ha zarządzane jest przez Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe – dodano.
Co więcej, w naszym kraju drzew wciąż przybywa. Według oficjalnych danych Głównego Urzędu Statystycznego z grudnia 2021 roku, od 1945 roku lesistość kraju została zwiększona do 29,6 proc. 78 lat temu było to 21 proc.
– Po II wojnie światowej lasami pokryta była 1/5 powierzchni naszego kraju. Od tego czasu lesistość Polski zwiększyła się o prawie połowę – podkreślają Lasy Państwowe.
Mimo dobrej gospodarki leśnej, która wypracowuje około 2,5 proc. krajowego PKB i rocznie zapewnia ponad 30 mld przychodów, Unia Europejska chce odebrać Polsce zarządzanie tymi zasobami. Według proponowanych przez Komisję Parlamentu Europejskiego zmian, państwa członkowskie straciłyby wszelkie kompetencje w zakresie leśnictwa. W takiej sytuacji polskimi drzewostanami zarządzałaby Bruksela.
Politycy obozu rządzącego otwarcie krytykują pomysł UE, która nie pierwszy raz chce ingerować w zasoby leśne naszego kraju. W 2016 roku Komisja Europejska pozwała Polskę do Trybunału Sprawiedliwości w związku ze zwiększonym pozyskaniem drewna w Puszczy Białowieskiej.
Powody działań leśników tłumaczył ówczesny minister środowiska Jan Szyszko. – Obecnie w Puszczy Białowieskiej jest ok. 1,3 mln zarażonych kornikiem drzew, trzeba je usunąć jeszcze w tym roku – mówił szef resortu. Dodawał, że wówczas jedno drzewo zarażało mniej więcej 30 w jednej generacji.
– Gradacja się rozpoczęła w latach 2010-2011. Wtedy, gdyby pozwolono im działać, tej gradacji by nie było. Wtedy usunięto by te drzewa, które zostały zainfekowane, czyli zaatakowane przez kornika i wtedy, gdyby wycięto te drzewa, byłaby całkowita kontrola nad populacją tego gatunku i nie byłoby problemów – wyjaśniał.
Teraz UE znów próbuje ingerować w gospodarkę leśną, co dla niektórych polityków obozu władzy jest „zamachem na polskie lasy”. Z kolei poseł do PE i wiceprezes PiS Joachim Brudziński alarmuje, że jest to kolejna próba „zawłaszczenia przez unijne instytucje, kompetencji, które żaden traktat im nie przyznaje”.
– Lasy są w Polsce dostępne dla wszystkich, bo to są lasy całego narodu, wszystkich Polaków – mówił niedawno Andrzej Szelążek, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie. Co w przypadku, gdy UE dopnie swego i wprowadzi w życie proponowane zmiany? Jego zdaniem, „nie będzie wolnego wstępu do lasów”.
– Nie będzie zbierania runa, grzybów. Będzie szereg zakazów i nakazów, tak jak jest w lasach prywatnych – ostrzega Szelążek.