30 sierpnia policja z Florydy podczas rutynowej kontroli drogowej zastrzeliła czarnoskórego mężczyznę. Teraz pokazali wstrząsające nagranie z tego incydentu.
Zdarzenie miało miejsce w pobliżu miejscowości Melobourne, ok. 120 km od Orlando. Dwóch zastępców szeryfa zatrzymało do rutynowej kontroli samochód. Kiedy rozmawiali z jedną z jego pasażerek, kiedy inny z pasażerów – jego tożsamość nie została na razie ujawniona – wysiadł z niego i zaczął do nich strzelać. Policjanci odpowiedzieli ogniem zabijając go na miejscu.
Biuro szeryfa hrabstwa Brevard opublikowało nagranie z tego zdarzenia, wykonane kamerami w ich radiowozach. Widać na nim, jak jeden z policjantów rozmawia z kobietą – według jego zeznań ich zainteresowanie wzbudziło 2-miesięczne dziecko, które leżało w towarzystwie psa na tylnym siedzeniu. Drugi z jego pasażerów opiera się o bagażnik a jeden z policjantów rozmawia przez szybę z mężczyzną siedzącym na tylnym siedzeniu. W pewnym momencie jego drzwi otwierają się i z pojazdu wysiada czarnoskóry mężczyzna trzymający w ręce broń palną przypominającą pistolet maszynowy. Widząc to stojący obok policjant ucieka za radiowóz a pozostali pasażerowie zaczynają uciekać. Mężczyzna podnosi broń i zaczyna strzelać do policjantów.
Policjanci szybko odpowiedzieli mu ogniem i na nagraniu widać, jak klęka i zaczyna kuleć, najprawdopodobniej zraniony przez nich w nogę. Mimo tego wstaje i kuśtykając dalej prowadzi ogień. W pewnym momencie udaje mu się przebiec na drugą stronę radiowozu i zaskoczyć jednego z policjantów. Na szczęście jego broń się zacina, więc uderza go z całej siły kolbą w głowę, po czym policjant pada na ziemię.
Zaraz potem na ziemię pada też podejrzany. Drugi policjant podbiega do nich i oddaje do podejrzanego kilkanaście strzałów, aż do wyczerpania magazynka. Mężczyzna zginął na miejscu. Zaatakowany przez niego policjant trafił do szpitala z postrzeloną nogą, ranami głowy i ukruszonymi kośćmi, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Dwie pozostałe osoby w tym samochodzie nie miały nic wspólnego z tym incydentem i nie usłyszały żadnych zarzutów.
Na razie nie jest jasne dlaczego mężczyzna otworzył ogień do policjantów. Szeryf Wayne Ivey ujawnił jednak, że był zawodowym przestępcą. Miał na koncie 40 wyroków, 17 za wykroczenia i 23 za przestępstwa. Wśród nich był m.in. napad z bronią w ręku, pobicie policjanta i próba morderstwa. W momencie zatrzymania toczyły się przeciwko niemu dwa osobne postępowania dotyczące handlu narkotykami a on sam wyszedł z aresztu po wpłaceniu kaucji. Gdyby policjanci złapali go z bronią to miałby kolejne kłopoty gdyż w USA osoba skazana traci prawo do jej legalnego posiadania.
Szeryf Ivey stwierdził, że fakt, że ktoś taki był na wolności to najlepszy dowód na to, że amerykański system sprawiedliwości nie działa. Odniósł się również do oskarżeń, że policjant oddał do niego zbyt wiele strzałów. „Nie miejcie wątpliwości, ten osobnik dostał to na co zasłużył” – powiedział na konferencji prasowej – „A do tych, którzy są na tyle głupi żeby pytać dlaczego postrzeliliśmy go tyle razy odpowiedź jest prosta: zło nie może być zbyt martwe”.