Dziennikarze odkryli, że wielu prominentnych lewicowych kongresmenów rozważa podjęcie działań przeciwko ambasadorowi Izraela w USA. Poszło o to, że rząd Izraela nie wpuścił na swoje terytorium amerykańskich kongresmenów.
W ten weekend dwie amerykańskie kongresmenki, Rashida Tlaib i Ilhan Omar, chciały odwiedzić Izrael. Obydwie znane są ze swoich antyizraelskich poglądów i poparcia dla Palestyny. Władze Izraela w ostatniej chwili odwołały jednak tą wizytę uznając, że jej celem jest wzmocnienie napięć w regionie. Pretekstem stało się to, że obie popierają tzw. BDS – ruch mający na celu namawianie do bojkotu Izraela i izraelskich firm. Zgodnie z prawem Państwo Żydowskie może odmówić wstępu na swoje terytorium każdemu, kto wyraził poparcie dla tego ruchu.
Odmowa wstępu dla kongresmenek wywołała wściekłość amerykańskiej lewicy. Tym bardziej, że spekulowano, że nastąpiła po tweecie Donalda Trumpa w którym stwierdził, że jeśli ta wizyta dojdzie do skutku, to Izrael okaże słabość. Ostatecznie Państwo Żydowskie zgodziło się na zezwolenie na wstęp Tlaib z powodów humanitarnych – aby mogła odwiedzić swoją babcię mieszkającą w Zachodnim Brzegu. Ta jednak uniosła się honorem i stwierdziła, że nie skorzysta z tej oferty.
Portal mcclathydc.com ujawnił, powołując się na źródła w Partii Demokratycznej, że lewicowcy z Izby Reprezentantów szykują zemstę. Co najmniej dwunastu polityków, także pochodzenia żydowskiego, prowadzi od piątku dyskusję nad tym jak okazać „głęboki brak pewności i zaufania” ambasadorowi Izraela Ronowi Dermerowi i amerykańskiemu ambasadorowi w Izraelu Davidowi Friedmanowi. Według portalu może chodzić o uchwalenie wotum nieufności wobec Dermera i skierowanie wniosku o śledztwo w sprawie postępowania Friedmana do Inspektora Generalnego.
Steny Hoyer, lider większości Izby Reprezentantów – który, według jego rzeczniczki prasowej, nie bierze udziału w tych rozmowach – wydał oświadczenie w którym nazwał działanie Izraela wobec kongresmenek „głęboko rozczarowującym”, „brakiem szacunku” i „zadaną samemu raną na sojuszu amerykańsko-izraelskim”.
Gniew lewicowców wywołał fakt, że Dermer miał zapewniać jakiś czas temu, że Izrael nie zakaże jakiemukolwiek członkowi Kongresu wstępu. „Jest kompletnie niejasne czy reprezentuje swój rząd biorąc pod uwagę, że składał obietnice, których nie dotrzymał” – powiedział jeden z polityków portalowi – „I nie wiadomo czy miał jakiekolwiek szanse dotrzymać”. Amerykanom nie podoba się również fakt, że strona izraelska, tłumacząc się ze swojej decyzji, upubliczniła plan podróży kongresmenek i ich list do władz Izraela.
To nie jest pierwszy konflikt ambasadora Demera z amerykańską lewicą. W 2015 roku udało mu się bowiem doprowadzić do wystąpienia premiera Netanjahu przed Kongresem, w którym skrytykował politykę Barracka Obamy wobec Iranu. Z drugiej strony ambasador jest bardzo blisko Donalda Trumpa, przez co Netanjahu w rzadkim ruchu rekomendował go na trzecią kadencję.
„Demokraci z Izby chcą podjąć działanie przeciwko Izraelowi ponieważ ten walczy z dwójką (może czwórką) ludzi, którzy mówili niesamowicie złe rzeczy o nim i o ludu Izraela” – skomentował plany Demokratów Trump – „Demokraci mają taką pogardę dla Izraela! Co się stało?”