Amerykanie przechwycili rosyjskie bombowce atomowe w pobliżu Alaski

Amerykańskie myśliwce przechwyciły dwukrotnie formację rosyjskich bombowców przystosowanych do przenoszenia ładunków nuklearnych. Na szczęście odbyło się to bez żadnego incydentu.

Jak poinformowało Dowództwo Amerykańskiej Przestrzeni Powietrznej (NORAD) w środę amerykańskie siły powietrzne musiały dwukrotnie podrywać swoje myśliwce F-22 aby przechwycić rosyjskie samoloty, które niebezpiecznie zbliżyły się do wybrzeża Alaski. Za pierwszym razem amerykańscy piloci natknęli się na formację składającą się z dwóch ciężkich bombowców Tu-95, dwóch myśliwców Su-35 oraz samolotu wczesnego ostrzegania A-50 Szmiel. Eskortowana przez nich rosyjska formacja zawróciła w odległości ok. 37 kilometrów od amerykańskiej przestrzeni powietrznej.

Tego samego dnia doszło do kolejnego incydentu. Tym razem USAF przechwyciła formację składającą się z dwóch Tu-95 i jednego A-50. Na razie nie jest jasne, czy były to te same samoloty które brały udział we wcześniejszym spotkaniu. Tym razem na szczęście również odbyło się bez groźnego incydentu i Rosjanie zawrócili ok. 60 kilometrów przed granicą amerykańskiej strefy powietrznej.

NORAD poinformował, że w żadnym momencie rosyjskie samoloty nie znalazły się na terytorium USA. Strefa Identyfikacji Obrony Powietrznej rozciąga się jednak także na przestrzeń międzynarodową i Amerykanie rutynowo wypuszczają swoje myśliwce jeśli znajdzie się niej jakikolwiek niezidentyfikowany samolot. Ma im to dać czas na reakcję jeśli stwierdzą, że ma wrogie intencje.

Tak bliskie podlatywanie do granic innych państw jest popularne wśród rosyjskich pilotów. Zdaniem ekspertów obecna wizyta Rosjan była jednak odpowiedzią na incydent do którego doszło pod koniec maja. Wtedy to Rosjanie poderwali swoje myśliwce aby przechwycić dwa amerykańskie bombowce B-1B które leciały blisko rosyjskiego wybrzeża Morza Czarnego.