Tegoroczny finał w Lidze Europy z pewnością przykuwa uwagę wielu kibiców nie tylko na Wyspach Brytyjskich, ale także i na całym świecie. Do boju o drugie najważniejsze trofeum klubowe na Starym Kontynencie staną naprzeciw siebie kluby z tego samego miasta – Arsenal i Chelsea. Dlatego też dzisiejszy mecz w Baku będzie starciem nie tylko o kolejny puchar do klubowej gabloty. To będzie też walka o prestiż i prym nad rywalem, starcie, które możemy nazwać najważniejszymi derbami Londynu od wielu lat.
Angielska piłka przeżywa istny renesans w ostatnich miesiącach – słychać z ust niektórych kibiców, aktywnie śledzących najważniejsze rozgrywki piłkarskie na świecie. W tym stwierdzeniu nie ma zbytniej przesady. Rzeczywiście na przestrzeni ostatniego roku kibice w całej Anglii mają powody do dumy. Czwarte miejsce wywalczone na turnieju w Rosji przez podopiecznych Garetha Southgate’a jest najlepszym wynikiem “Synów Albionu” w seniorskiej piłce od 1990 roku, kiedy podczas mundialu rozgrywanego na boiskach Italii osiągnęli tą samą lokatę. Od tamtego czasu do 2018 roku Anglicy dochodzili najczęściej do ćwierćfinałów wielkich rozgrywek oraz raz do półfinału, podczas mistrzostw Europy rozgrywanych w 1996 na ich stadionach. Jeszcze większym pocieszeniem jest fakt, że reprezentacja mistrzów świata z 1966 roku czwarte miejsce osiągnęła grając składem złożonym w większości z młodych, perspektywicznych graczy, co rozpala wielkie nadzieje na przyszłość.
Jednak prócz piłki reprezentacyjnej Anglia osiągnęła także bardzo dobre wyniki w rozgrywkach klubowych. Dowodem tego będą trzy tegoroczne finały w najważniejszych rozgrywkach europejskich – angielski finał w Lidze Europy, angielski finał w Lidze Mistrzów oraz angielski finał Superpucharu Europy pomiędzy zwycięzcami poprzednio wspomnianych rozgrywek. Oznacza to spełnienie słynnej, angielskiej maksymy “Football comming home”.
Pierwszą odsłonę angielskiego finału doświadczymy dziś o godzinie 21. Na stadionie w Baku zostanie rozegrany tegoroczny finał Ligi Europy, gdzie naprzeciwko siebie staną drużyny z tego samego miasta – Arsenal oraz Chelsea. Nie jest to co prawda pierwszy mecz finałowy europejskich rozgrywek pomiędzy drużynami z tego samego kraju czy nawet tego samego miasta. Zdarzały już się bowiem dwa finały pomiędzy ekipami grającymi w tej samej lidze – w 1972 roku w Pucharze UEFA mierzyły się ze sobą drużyny Tottenhamu oraz Wolverhampton, natomiast w 2008 roku w Moskwie mieliśmy okazję obejrzeć finał Ligi Mistrzów pomiędzy Manchesterem United, a Chelsea. Jednak jest to pierwszy przypadek w historii derbów Londynu w finale turnieju organizowanego przez UEFA.
Choć na zwycięstwie zapewne zależy obydwóm drużynom bardzo, wydaje się, że to nad Arsenalem krąży większa presja zdobycia. Dla Kanonierów z pewnością będzie to uratowanie obecnego sezonu, który zakończyli poza miejscem dającym możliwość gry w Lidze Mistrzów, w której nie grali kilka sezonów. Arsenal zresztą od wielu lat nie wygrał żadnych, istotnych rozgrywek, kiedy w 2004 roku udało im się po raz ostatni sięgnąć po trofeum Premier League, nie przegrywając w trakcie sezonu żadnego meczu w lidze. Nie pocieszające są nawet zdobytego od tamtego czasu cztery puchary FA oraz trzy Community Shield. Sukces w Europie pozwoli kibicom nieco odetchnąć.
Do stolicy Baku zespół Unai’a Emerego przystąpi jednak bez kilku kluczowych piłkarzy, takich jak Aaron Ramsay, Hector Bellerin czy Henrikh Mkhitaryan. Zwłaszcza brak tego ostatniego wywołał spore poruszenie w świecie futbolu, gdyż zawodnik nie może wystąpić w spotkaniu finałowym z powodów… politycznych. Były zawodnik m.in. Manchesteru United jest obywatelem Armenii, kraju, który od wielu lat toczy nieustanny konflikt z Azerbejdżanem, w stolicy którego zostanie rozegrany tegoroczny finał LE. Europejskie władze piłkarskie bały się, że obecność Ormianina w Baku wywoła bunt i zamieszki w wśród mieszkańców, dlatego zdecydowano się na przełożenie polityki ponad sport i wykluczenie zawodnika. Jednak i bez niego Arsenal ma kim postraszyć swoich rywali. Szczególnie przerażający dla każdej defensywy jest zabójczy duet Aubameyang-Lacazette, który w tych rozgrywkach Ligi Europy strzelił już łącznie 13 goli. Szczególny popis dali w półfinałowym starciu z drużyną Valencii, gdzie w dwumeczu zdobyli łącznie 7 bramek (cztery na koncie Gabończyka, trzy na koncie Francuza).
Z kolei drużyna “The Blues” w ostatnich latach notowała sukcesy na europejskiej oraz krajowej scenie. W ciągu ostatniej dekady zespół prowadzony obecnie przez Maurizzio Sarriego wygrał Ligę Mistrzów, Ligę Europy, a także zainkasował na swoim koncie kilka krajowych trofeów, w tym trzy mistrzostwa BPL. W ich przypadku największą bolączką przed finałowym starciem może okazać się brak N’Golo Kante. Mistrz świata zmaga się z kontuzją kolana i jego występ stoi pod znakiem zapytania. A niewątpliwie stanowi on jeden z filarów gry Chelsea, będąc bardzo wartościowym graczem w całym zespole – nie bez powodu jest uznawany za jednego z najlepszych defensywnych piłkarzy na świecie. Problemy mają również tacy zawodnicy jak Ruediger, Hudson-Odoi oraz Loftus-Cheek. Szczególnie brak tego ostatniego może być odczuwalny dla “The Blues”, gdyż w ostatnich miesiącach młody zawodnik dobrze prezentował się w barwach swojego klubu.
Pomimo wspomnianych absencji Chelsea i tak posiada bardzo silny skład, który może dziś wywalczyć kolejne trofeum Ligi Europy dla niebieskiej części Londynu. Największą gwiazdą zespołu jest Belg Eden Hazard, który ciągnie grę zespołu, a swoją niekonwencjonalną techniką powoduje drżenie w nogach niejednego defensora. Równie silnym punktem ekipy “The Blues” jest Olivier Giroud, który ma najwięcej zdobytych bramek w Lidze Europy (10). Zresztą byłego gracza “Kanonierów”. Sarri może także liczyć na swojego golkipera w przypadku konkursu rzutów karnych. To właśnie skuteczne interwencje Kepy w meczu z Eintrachtem dały finał ekipie Chelsea.
Kto ostatecznie sięgnie po triumf w Lidze Europy w londyńskim finale? Arsenal czy Chelsea? Początek meczu o godzinie 21:00 na antenie TVP.