– 80 lat temu, w sercu Europy, Warszawa stanęła w ogniu walki. Zwykli, niezwykli ludzie walczyli o wolność i godność, mierząc się z tyranią. Potrafili rozpalić iskierkę nadziei, która prowadziła ich przez najciemniejsze chwile i najtrudniejsze momenty. Dziękujemy Wam, bohaterowie, za Waszą odwagę, za Wasze poświęcenie, za to, że pokazaliście, czym jest prawdziwa miłość do ojczyzny. W imieniu narodu amerykańskiego oddajemy hołd bohaterom Powstania Warszawskiego – napisał na portalu X ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce. Nie wspomniał ani słowem o tym, kto był sprawcą owej “tyranii”, z którą mierzyli się Polacy.
Do swojego wpisu ambasador Mark Brzezinski dołączył krótki film, w którym przypomina, że “80 lat temu Warszawa stanęła w ogniu walki”. Tam również nie pada ani jedno słowo na temat Niemiec. Skąd ta amnezja?
80 lat temu, w sercu Europy, Warszawa stanęła w ogniu walki. Zwykli, niezwykli ludzie walczyli o wolność i godność, mierząc się z tyranią. Potrafili rozpalić iskierkę nadziei, która prowadziła ich przez najciemniejsze chwile i najtrudniejsze momenty. Dziękujemy Wam, bohaterowie,… https://t.co/Hoi46Pp6p1
— Ambasador Mark Brzezinski (@USAmbPoland) August 1, 2024
Przypomnijmy Szanownemu Panu ambasadorowi. Powstanie Warszawskie, planowane na kilka dni, upadło 3 października po 63 dniach walki. W trakcie walk Niemcy zamordowali od 16 tys. do 18 tys. żołnierzy AK i od 150 tys. do 180 tys. cywilów. Po kapitulacji nasza stolica została doszczętnie zniszczona przez Niemców. Dosłownie zrównano ją z ziemią. Już w pierwszych dniach sierpnia, Niemcy przeprowadzili operację, która do historii przeszła jako Rzeź Woli. Dokonano wówczas masakry mieszkańców całej warszawskiej dzielnicy, a sprawcami tej zbrodni były oddziały SS i policji niemieckiej pod dowództwem SS-Gruppenführera Heinza Reinefartha.
Szanowny Panie Ambasadorze, proszę sobie wyobrazić, że ten człowiek nigdy nie odpowiedział za swoje czyny. Po wojnie był szanowanym w Niemczech samorządowcem, burmistrzem Westerland na wyspie Sylt i deputowanym do niemieckiego Landtagu. Zmarł 7 maja 1979 roku. Zbrodnia, której dokonał razem ze swoimi podwładnymi, była bezpośrednią realizacją rozkazu Adolfa Hitlera, nakazującego zburzenie Warszawy i wymordowanie wszystkich jej mieszkańców.
Masakra Woli trwała kilka dni, a w czasie licznych masowych i indywidualnych egzekucji zgładzono tysiące osób. Nie oszczędzono nawet dzieci. Zgładzono personel i pacjentów trzech szpitali. Eksterminacji towarzyszyły gwałty, dokonywano rabunków i podpaleń. Według polskich historyków, całkowita liczba ofiar niemieckiego bestialstwa mogła wynieść nawet 65 tysięcy ludzi.
Nasi zachodni sąsiedzi do dziś nie chcą w żaden materialny sposób odpokutować za to, czego z rąk niemieckich zbrodniarzy doświadczyli Polacy.
Winę za taki stan rzeczy ponosi także to, że każdorazowo przy okazji Powstania Warszawskiego wielu znaczących oficjeli – takich jak Pan – pomija to, kto był sprawcą tej porażającej zbrodni. Pomija prawdę, składając ją na ołtarzu politycznej poprawności. W Waszych wystąpieniach padają ogólne słowa o “walce z terrorem” i “tyranią”, ale zapominacie o tym, że ten sprawca miał znacznie bardziej realny, konkretny wymiar i do dziś unika poniesienia pełnej odpowiedzialności za tę zbrodnię.
Szanowny Panie Ambasadorze Brzeziński @USAmbPoland, naprawdę chce Pan przejść do historii jako ten, który stawał po stronie kata, a nie ofiary?