Alec Baldwin stwierdził w wywiadzie dla jednej z amerykańskich telewizji, że nie pociągnął spustu w rewolwerze podczas śmiertelnego wypadku na planie westernu Rust. Eksperci twierdzą, że to skrajnie nieprawdopodobne.
21 października na planie filmu Rust w Nowym Meksyku doszło do śmiertelnego wypadku. Rewolwer który trzymał w ręce słynny aktor Alec Baldwin wystrzelił, zabijając kinematograf Halynę Hutchins i raniąc reżysera Joela Souzę. Szczegóły tego incydentu nadal są badane przez biuro szeryfa hrabstwa Santa Fe, ale nieoficjalnie wiadomo, że doszło do tego w przerwie między zdjęciami, kiedy Baldwin ćwiczył dobywanie go z kabury.
Baldwin ostatnio udzielił wywiadu telewizji ABC w którym opowiedział o tym, co zaszło. Wywiad nie został jeszcze opublikowany, ale na krótkim fragmencie opublikowanym przez stację słychać jak aktor twierdzi, że nie pociągnął za spust kiedy padł strzał. „Spust nie został pociągnięty. Nie pociągnąłem za spust” – powiedział znany ze swojej chorobliwej niechęci do broni aktor – „Nie nie nie. Nigdy nie skierowałbym broni w stronę kogokolwiek i nie pociągnąłbym za spust”.
Eksperci od uzbrojenia wątpią w jego słowa. Nieoficjalnie wiadomo, że strzał padł z repliki rewolweru Colta kal. 45 wyprodukowanego przez firmę Pietta. Zbrojmistrz Bryan W. Carpenter powiedział telewizji Fox News, że wystrzelenie z takiego rewolweru bez dotykania spustu byłoby niezwykle rzadką sytuacją. Wyjaśnił, że to rewolwer typu single action, w którym przed oddaniem strzału należy najpierw naciągnąć kurek. „To bardzo ważne ponieważ ta broń ma dwustopniowy proces przed oddaniem strzału. Kurek musiał być odciągnięty a spust pociągnięty zanim padł strzał” – wyjaśnił. Dodał, że po naciągnięciu kurka nie potrzeba było wiele siły do oddania strzału – rewolwery tego typu są znane z lekkich spustów, do ściągnięcia których trzeba znacznie mniejszej siły niż w wypadku współczesnej broni palnej.
Z jego opinią zgodził się historyk rekwizytów filmowych Michael Corrie. Jego zdaniem do oddania strzału bez dotykania spustu konieczna była poważna awaria mechaniczna broni. Jego zdaniem jeżeli nie zaistniała – a na razie nic o niej nie wiadomo – to nie było szansy, że broń wypaliła.
Także prowadzący dochodzenie w tej sprawie szeryf Adan Mendoza ma wątpliwości. „Broń nie strzela sama z siebie” – powiedział Fox News – „Więc cokolwiek było potrzebne do tego, on to zrobił i stało się to w jego rękach”. Jego biuro podkreśliło, że nadal czekają na ekspertyzy FBI które być może rzucą więcej światła na tę sprawę.