Najnowsze wiadomości ze świata

Policja twierdzi, że aktywista LGBT podpalił własny dom. Nikt nie chciał go prześladować?

Nikki Joly, 54-letni transseksualista i aktywista LGBT wkrótce stanie przed sądem. Jest oskarżony o to, że w sierpniu 2017 roku podpalił własny dom. Zdaniem jego współpracowników, zrobił to z frustracji. Nikt nie chciał prześladować homoseksualistów, przez co o jego aktywizmie było coraz ciszej.

Kiedy spłonął dom, w którym Joly mieszkał ze swoim partnerem i policja odkryła, że powodem było podpalenie, wiele osób założyło, że powodem była homofobia. Joly otrzymywał wiele słów współczucia a członkowie lokalnej społeczności zorganizowali nawet zbiórkę na odbudowę i zebrali niemal 60 tysięcy dolarów.

Policja również pomyślała, że była to zbrodnia nienawiści. Podejrzenia padły początkowo na jednego z jego sąsiadów, Roberta Tullocha. Stało się tak gdyż nieco wcześniej władze miasta Jackson, w którym mieszkali, ogłosiły, że z okazji święta LGBT w miejskim parku zawiśnie tęczowa flaga a Tulloch wysłał do nim list w którym przeciwko temu protestował. Bycie oskarżonym nigdy nie jest przyjemne, nawet gdy jest się niewinnym, ale Tullocha przed śledztwem uratował przypadek. W momencie w którym wybuchł pożar wybierał bowiem pieniądze w bankomacie na drugim końcu miasta więc pokwitowanie transakcji i nagrania z monitoringu pozwoliły policji ustalić, że nie mógł być sprawcą.

Wkrótce policjanci zauważyli pewien istotny fakt – sekwencję wypadków. Po sprawdzeniu billingów telefonicznych Joliego ustalili, że na pewno przebywał w swoim domu o 13:02. Wtedy zadzwonił bowiem do niego jego partner.  Sąsiedzi zgłosili pożar o 13:16. Oznaczało to, że biorąc pod uwagę, że pożar musiał urosnąć na tyle żeby być widocznym z zewnątrz, potencjalny sprawca miałby zaledwie ok. 5 minut aby włamać się do domu, wylać benzynę, podpalić ją i niepostrzeżenie się oddalić. Policja zaczęła więc podejrzewać, że Jolie sam podpalił własny dom, razem ze znajdującymi się w nim dwoma owczarkami niemieckimi i trzema kotami, które nie przeżyły pożaru.

Odkryto także, że tego dnia rano kupił kanister benzyny na lokalnej stacji paliwowej a jej ślady odkryto na jego ubraniach – on sam stwierdził, że tego dnia kosił trawnik i potrzebował jej do kosiarki. Przesłuchującym go agentom FBI nie przyznał się do podpalenia ale też nie zaprzeczył, że to zrobił. W październiku został więc aresztowany i wkrótce stanie przed sądem.

Jego adwokat odmówił podania powodu dla którego miał się dopuścić tego czynu twierdząc, że zostanie ujawniony dopiero podczas zaplanowanej na marzec rozprawy. Jego współpracownicy podejrzewają jednak, że powodem była frustracja w związku z tym, że nikt w Jackson… nie miał zamiaru prześladować homoseksualistów. Joly spędził kilkanaście ostatnich lat próbując przeforsować wprowadzenie przez miejskie władze ustaw antydyskryminacyjnych i kilka miesięcy przed pożarem wreszcie mu się to udało. Pomógł też zorganizować pierwszy w historii miasta festiwal LGBT. Obydwa te zdarzenia przeszły jednak bez żadnych kontrowersji i nie spotkały się z praktycznie żadnymi protestami. Według policyjnego raportu Barbara Shelton i Bobby James z lokalnego kościoła protestanckiego, który włączył się w walkę o prawa LGBT i współpracował z Jolym powiedzieli im, że aktywista był tym sfrustrowany i bał się, że wkrótce nikt nie będzie o nim mówił, przez co zdecydował się na podpalenie własnego domu. Pytani później przez lokalnych dziennikarzy wycofali się jednak z tej teorii.

Jeżeli Joly chciał uwagi to na pewno ją dostał. Jego sprawa była dotychczas lokalną ciekawostką, ale zrobiło się o niej głośno w całej Ameryce z powodu innej „zbrodni nienawiści”. Czarnoskóry aktor Jussie Smollett zgłosił policji, że został zaatakowany przez dwóch wyborców Trumpa, którzy mieli go pobić i krzyczeć do niego rasistowskie i homofobiczne hasła. Policja wkrótce ustaliła jednak, że najprawdopodobniej sam im zapłacić za ten „atak” oraz wysłał do wytwórni fałszywy list z pogróżkami aby zdobyć współczucie i w efekcie wyższą pensję. Adwokat Joliego zauważa jednak, że sprawy te nie mają ze sobą nic wspólnego gdyż jego klient nigdy nie twierdził, że padł ofiarą zbrodni nienawiści.

Statystyki pokazują, że liczba zbrodni nienawiści w USA w ostatnich latach wzrosła. Coraz częściej zdarzają się również przypadki, w których na jaw wychodzi, że same „ofiary” udają, że padły ich ofiarą. Motywy są różne – od aktywizmu politycznego i chęci zwrócenia w ten sposób uwagi na problem przez chęć zdobycia współczucia po motywacje finansowe.

 

Źródło: Stefczyk.info Autor: Wiktor Młynarz 
Fot. Twitter

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij